20 klas! Jak uczyć taki tłum?

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Byłem przekonany, że uczę dużo klas. Aż dziewięć! Kolega powiedział, że nie mam się czym chwalić. On w tym roku dostał klas 20. A to też nie jest rekord.

20 klas to prawie 700 osób. Zapamiętywanie imion można sobie darować. W głowie zostaną tylko imiona osób, które się wyróżniają – pozytywnie lub negatywnie – reszta to anonimowy tłum.

Każdemu uczniowi trzeba wystawić trzy oceny w semestrze. Daje to 2 tysiące ocen w ciągu kilku miesięcy, a w całym roku 4 tysiące. Nauczanie zamienia się w ocenianie. Ocenami trzeba sypać jak z rękawa. Każdy pretekst jest dobry.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Po debacie w Końskich. Trzaskowski ominął rafę, Nawrocki zabuksował. To był wieczór Hołowni

Kto wygrał? Obstawiam, że po debacie w Końskich wzrosty zauważy Szymon Hołownia. Rafał Trzaskowski tylko odrobił lekcję, a Karol Nawrocki zabuksował w miejscu.

Jan Hartman

Uczniowie już się nie dziwią, że muszą podpisywać prace nie tylko nazwiskiem i klasą, ale też szkołą. Nauczyciel nie pracuje przecież w jednej placówce. Mógłby się pogubić.

Żeby ogarnąć taki tłum, trzeba mieć pomysł. Jak mi powiedział kolega, lekcję prowadzi przez 15 minut, a potem zadaje coś uczniom. Im krócej mówią czy piszą, tym wyższa ocena. Prac domowych nie zadaje. Uczniowie go kochają, bo nie muszą się narobić, żeby mieć wysokie oceny.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj