Nie ma przestrzeni na większe podwyżki w oświacie

W roku 2026 nauczycielskie wynagrodzenia wrosną jedynie o 3 proc., czyli po uwzględnieniu poziomu inflacji pozostaną na tym samym poziomie. Nauczyciele będą mieli jednak płacone za wszystkie godziny ponadwymiarowe, również za te, które nie odbyły się nie z winy pracownika.

Związki zawodowe spodziewały się czegoś więcej. Przede wszystkim powiązania zarobków w oświacie ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce. Rząd obiecuje, że zacznie pracować nad tym projektem dopiero w roku 2027, czyli pod koniec kadencji. Teraz natomiast „nie ma przestrzeni na większe podwyżki” (słowa Katarzyny Lubnauer, więcej tutaj).

W roku 2026 wynagrodzeniu zasadniczemu nauczycieli (początkujący 5308 zł brutto, mianowany 5469 zł brutto, dyplomowany 6397 zł brutto) będzie bliżej, podobnie jak obecnie, do najniższej krajowej niż do średniej. Żeby zarobić więcej, trzeba być starym belfrem (20 proc. dodatku za wysługę), cieszyć się uznaniem dyrektora (300-500 zł brutto dodatku motywacyjnego), być wychowawcą (300 zł brutto), otrzymać jak najwięcej godzin ponadwymiarowych oraz zatrudnić się na część etatu w drugiej szkole. Wtedy można zarobić łącznie, jak twierdzi Lubnauer, nawet 10 tys. zł netto. To wprawdzie najszybsza droga do wypalenia zawodowego, ale co poradzić.

Reklama