„Strach do roboty chodzić”. Lista zawodów szczególnie chronionych potrzebna od zaraz

„Strach do roboty chodzić” – napisała mi komunikatorem koleżanka kardiolog, osoba zdecydowanie potrafiąca panować nad trudnymi emocjami. Pod spodem był link do informacji o śmierci lekarza w Krakowie. W ten sposób dowiedziałem się o morderstwie w Szpitalu Uniwersyteckim.

Dlaczego po jednej tragedii takie dramatyczne uogólnienie? Ano dlatego, że agresja wobec przedstawicielek i przedstawicieli zawodów, których istotą jest dbałość o długość i jakość ludzkiego życia, stała się czymś nagminnym. Na szczęście morderstwa nie są codziennością, ale agresja werbalna, z groźbami karalnymi – już tak. Agresja fizyczna stała się czymś występującym przerażająco często – i nie mam tu na myśli licznych „od zawsze” przypadków pacjentów, których choroba uczyniła chwilowo lub trwale niepoczytalnymi.

Granice zachowań pacjentów i ich rodzin przesuwają się coraz dalej. W pewnej placówce, podobno, pacjent wszedł do gabinetu, wyjął z kieszeni pistolet, położył go przed sobą na biurku i zażądał wypisania potrzebnego mu dokumentu. Tuż przed Marszem Milczenia, już po krakowskim morderstwie, do gabinetu kolegi wszedł niezapisany na ten dzień pacjent, żądając kardiologicznego zaświadczenia, które dopuściłoby go do pozakardiologicznego zabiegu operacyjnego. Natychmiast. A kiedy dowiedział się, że najpierw muszą być przyjęte osoby zapisane, powiedział coś w rodzaju: nie dziwię się, że mordują was w gabinetach.

Nie chodzi o to, że obaj opisani pacjenci podlegali zdecydowanym emocjom. Ludzka rzecz. Chodzi o to, że obydwa zachowania powinny być niedopuszczalne – nie dlatego, że ludzie powinni stać się aniołami, ale ponieważ konsekwencje karne takich zachowań powinny być powszechnie znane, nieuchronne i surowe zarazem. A nie są i wszyscy o tym wiedzą, więc poczucie bezkarności jest powszechne. Widać dalekosiężne skutki działań stada promoskiewskich kreatur, których nazwiska Państwo znacie, więc nie będę ich promował. Ale konsekwencje wobec nich to temat na inne rozważania.

Z pragmatycznego punktu widzenia należy jak najszybciej objąć szczególną ochroną zawody szczególnie ważne dla naszego zdrowia i życia, których przedstawicielki i przedstawiciele stają się coraz częściej celami agresji co najmniej werbalnej, ale przerażająco często również fizycznej.

Pozwalam sobie postulować stworzenie osobnej grupy zawodów szczególnie chronionych,  podlegających szczególnej ochronie.

Powinno się do niej włączyć:

  • lekarki i lekarzy
  • pielęgniarki i pielęgniarzy
  • ratowniczki i ratowników medycznych
  • inne profesje ratownicze, których zakres działania wykracza daleko poza medycynę, ale jego istotą jest ratowanie ludzi: straż pożarna, ratownictwo górskie, ratownictwo wodne
  • przedstawicielki i przedstawicieli tzw. allied professionals, czyli pozostałych zawodów medycznych pracujących z pacjentkami i pacjentami (techniczki i technicy medyczni, farmaceutki i farmaceuci, fizjoterapeutki i fizjoterapeuci etc.)
  • nauczycielki i nauczyciele oraz profesje pokrewne, np. psycholodzy szkolni.

Ochrona prawna powinna zamknąć się w czterech punktach:

  • Przestępstwa wobec nich powinny wyłączać sprawców spod ochrony immunitetu, jeżeli by go posiadali.
  • Groźby karalne wobec nich powinny być traktowane jako przestępstwo i nie mogą zakończyć się notatką służbową, a muszą zatrzymaniem, a następnie aresztem – do pełnego wyjaśnienia sprawy (przypominam, że zamordowany w Krakowie dr Solecki otrzymywał przedtem groźby karalne, które zostały skrupulatnie odnotowane przez policję). W związku z tym wymienione grupy zawodowe muszą mieć prawo legalnego nagrywania audio podczas pracy oraz rozmów związanych z pracą.
  • Utrudnianie lub uniemożliwianie im pracy powinno być traktowane jako przestępstwo.
  • Przestępstwa wobec tych grup zawodowych powinny być ścigane bezzwłocznie i z większą surowością, a zwłaszcza bez kar w zawieszeniu, za to z karami materialnymi lub robotami publicznymi, w charakterze sankcji. Uważam, że sprzątanie centrum miasta w jaskrawym mundurku z wielkim napisem „karne roboty publiczne” mogłoby skutecznie zniechęcić do obrażania nauczycielek, pielęgniarek czy lekarek (polecam pożyteczny przykład z reportażu pani Doroty Warakomskiej o amerykańskiej Drodze 66.).

Ministerstwo Sprawiedliwości zapowiedziało zmiany w przepisach karnych, ale wydaje się (oczywiście nawet rzetelne doniesienia medialne nie dają szczególnego obrazu, w tym przypadku podaję za red. Małgorzatą Solecką, „Medycyna Praktyczna”), że dotyczą węższej grupy zawodów, np. nie mają chronić nauczycieli, czy straży pożarnej. Jeżeli zaś sprawa zostanie rozwodniona, a zjawisko będzie postępować (bo będzie), to ubytku kadr w ochronie zdrowia, ratownictwie i szkolnictwie nie zatrzyma nic.

Nieuchronnie spadnie w tych dziedzinach jakość, a wzrosną koszty. To zaś oznacza łatwo przewidywalną katastrofę, przekładającą się na życie każdej i każdego z Was, Czcigodni. I nie myślcie sobie: „co ten facet bredzi? mnie to nie dotyczy – ja sobie poradzę!”. Istnieje prawdopodobieństwo graniczące z pewnością, że jednak sobie raczej nie poradzicie. Zadbajcie więc o tych, którzy dbają – w wielu aspektach – o Wasze zdrowie i życie. A konkretnie – solidnie przypilnujcie polityków, żeby zadbali.