Matura z biologii: trudna, lecz nie skandaliczna

Jedna z helikaz, za BQUB16-Mcosano, Wikimedia Comons, CC BY-SA 4.0

Duże emocje wzbudziła w tym roku matura rozszerzona z biologii. W opinii jednych niesamowicie, skandalicznie trudna i krzywdząca, zionąca wręcz nienawiścią do młodzieży, wedle innych – w końcu taka, jak być powinna.

Nie miałem w planach poruszać tego tematu (podczas kampanii, która zdecyduje prawdopodobnie o naszym życiu, a nawet o ustroju Polski w następnych latach, wszyscy skupiliśmy się na innych sprawach). Aż do chwili, gdy temat tej rzekomo nienawistnej matury poruszył w internecie mój znajomy, wybitny profesor (co prawda nauk medycznych, ale od medycyny do biologii blisko). A co mi tam, napiszę, co uważam, przynajmniej pochwalę się na blogu, że mam wśród znajomych wybitnego profesora.

Znalazłem arkusz. Czytam, obmyślam w pamięci rozwiązania (w moim wieku już mi się nie chce zapisywać) i powiem szczerze, że tej skandaliczności i nienawiści nie widzę.

Co mnie uderza i z czym trudno mi się zgodzić, to nadmiar enzymów – prawie w połowie zadań. Aktynidaza, helikaza, rybonukleaza… Rozumiem, że w dzisiejszym świecie to istotnie biochemia, a nie anatomia, wiedzie prym, ale życie nie ogranicza się do enzymów!

Większość zadań, w tym trudnych, wymaga zdolności bardzo dziś potrzebnych, mianowicie połączenia wiedzy z analizą przedstawionych informacji. W pojedynczych zadaniach autorzy ewidentnie przeholowali. Przyznaję, nie pamiętam, co robi restryktaza! (Co też Piotr Panek, nasz blogowy biolog, o mnie pomyśli?). Po co jednak wiedza, gdzie znajduje się serce raka, to nie mieści mi się w głowie (choć pewnie stawiałbym na brzuszną stronę ciała, tam trudniej zostać ugodzonym).

Zazwyczaj jednak pytania wymagają wiadomości, których można by oczekiwać od absolwenta szkoły średniej z rozszerzoną biologią, przyszłego studenta medycyny, biologii, ochrony przyrody czy innego pokrewnego kierunku.

Zaskakuje mnie bardzo wiele krótkich tekstów, które zdający ma analizować, zaopatrzonych w liczne zdjęcia, wykresy, schematy. Tak naprawdę większość zadań polega na wyciągnięciu z nich informacji podanych często w nieco zakamuflowany sposób, niezbędnych do wykonania zadania (żeby je wyłuskać, podany tekst należy przeczytać dwa-trzy razy), i przetworzeniu ich.

W dzisiejszym świecie wiedza jest na wyciągnięcie ręki. Niestety większość ludzi czerpie informacje z kompletnie niewiarygodnych źródeł, a te wiarygodne często trudno zrozumieć. Właśnie to sprawdza ta matura: umiejętność korzystania ze specjalistycznych, trudnych źródeł, wyłuskania z nich i zrozumienia informacji w kontekście posiadanej wiedzy. Takie kompetencje są przydatne w ciągle zmieniającym się świecie zalewanym dezinformacją i fake newsami.

Czy to nie jest za ambitny cel dla 19-latka? Nie, gdyby wcześniej go odpowiednio przygotować. Zamiast wkuwania na pamięć rzeczy, które łatwo znaleźć, jeśli się umie szukać, uczyć wyszukiwania informacji właśnie, analizowania tekstów naukowych, danych, wykresów, argumentowania, interpretowania i oceniania. W celach edukacyjnych dać sobie spokój z „uczeń zna”, poza podstawowym i trochę bardziej skomplikowanym słownictwem niezbędnym do opisu procesów biologicznych, a skupić się na „uczeń potrafi”.

Ponadto, czego panikujący dobrzy uczniowie zwykle nie zauważają, trudna matura w rzeczywistości ułatwia im dostanie się na wymarzone studia. Łatwizna i banały sprawiają, że większość rocznika uzyskuje podobne dobre wyniki, a o przyjęciu na stomatologię czy weterynarię decydują pojedyncze punkty. Trudne zadania pozwalają natomiast wykazać się lepszym uczniom, bardziej różnicują tych starających się o oblegane kierunki. Progu zdawalności nie ma, a dobrze przygotowany maturzysta z wynikiem 60 proc. przy średniej 40 proc. dostanie się na upragnione studia znacznie łatwiej niż ten z wynikiem 90 proc. przy średniej 85 proc. Oczywiście poziom powinien być porównywalny z roku na rok. I naprawdę część zadań musi być łatwiejsza, by różnicować tak samo słabszych zdających, z których część dostanie się na mniej wymagające studia, a część nie.

Nie podpisałbym się jednak pod zamieszczonym w jednym z mediów panegirykiem na cześć tej matury. Powiedziałbym raczej, że mimo mankamentów była niezła. Pamiętajmy, że matura ma sprawdzać, czego nauczył się licealista bądź uczeń technikum po czterech-pięciu latach szkoły średniej. I trudno chwalić dość nowoczesną, fajną maturę zupełnie oderwaną od staroświeckiego nauczania.

Skoro niezłą maturę już mamy, może należałoby dostosować do niej edukację?

Marcin Nowak