To nie koniec neosędziów

Czwartkowy wyrok TSUE w sprawie pytania prejudycjalnego Sądu Apelacyjnego w Krakowie o neosędziów, którzy zasiadają w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej, wzbudził entuzjazm części prawników komentujących go w mediach. Z tonu komentarzy można by wnioskować, że TSUE rozwiązał problem wszystkich neosędziów. Niestety nie.

Po pierwsze, ten wyrok odwołuje się do o dwa lata starszego wyroku TSUE (Komisja/Polska, C‑204/21), w którym Trybunał rozstrzygnął, że osoby zasiadające w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej SN z rekomendacji neo-KRS nie są sędziami w rozumieniu prawa Unii, a sama Izba – sądem. W czwartkowym wyroku TSUE odpowiadał na pytanie prejudycjalne także dotyczące orzeczenia tej Izby. Jak dalece można je uogólnić na orzeczenia każdego z ponad 2 tys. neosędziów w Polsce, nie jest oczywiste. Także minister sprawiedliwości Waldemar Żurek w komentarzu, który zamieścił na X, odnosił się do Izby Kontroli Nadzwyczajnej. Choć i on poszedł dalej – czy raczej za daleko – stwierdzając, że teraz „każdy polski sędzia ma obowiązek weryfikować, czy w Sądzie Najwyższym zasiada ktoś, kto jest sądem, czy nie jest sądem”. Ten obowiązek należy uznać za moralny, a nie prawny.

To, co wynika z czwartkowego wyroku, to wyraźne wskazanie, że sędziów sądzących sprawy z dziedzin będących w kompetencjach Unii – np. gospodarcze, jak ta sprawa, w której właśnie orzekł TSUE – nie obowiązują przepisy tzw. ustawy kagańcowej, zabraniającej im, pod karą, badać, czy sędzia (z którym orzekają, którego orzeczenie rozpatrują jako instancja odwoławcza lub którego orzeczenie mają wykonać jako organ niższego szczebla) jest prawidłowo powołany, a więc, czy jest sędzią. Nie obowiązują ich też dotyczące tego zagadnienia wyroki Trybunału nie-Konstytucyjnego. Z wyroku TSUE wynika również, że powinni orzeczenie takiego niesędziego „uznać za niebyłe”.

Czwartkowe orzeczenie TSUE gwarantuje więc sędziom bezpieczeństwo przed represjami za badanie prawidłowości powołania sędziów z udziałem neo-KRS i za pomijanie orzeczeń niesędziów. Oczywiście tylko, dopóki rządzić będzie rząd, który szanuje wyroki TSUE. I tylko w sprawach należących do właściwości Unii. A najpewniej mogą się czuć ci sędziowie, którzy pomijać będą orzeczenia Izby Kontroli Nadzwyczajnej, bo do niej wprost odnosi się wyrok TSUE.

Kolejne tak jednoznaczne zdyskwalifikowanie Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN jako sądu daje funkcjonariuszom państwa mocną podstawę, aby ignorować jej istnienie i jej orzeczenia. To oznacza np., że Państwowa Komisja Wyborcza nie powinna kierować do niej spraw związanych z wyborami czy finansowaniem partii politycznych ani uznawać jej orzeczeń. To samo dotyczy innych kompetencji Izby Kontroli Nadzwyczajnej, np. dotyczących skarg na decyzje KRRiT.

Orzeczenie mogłoby być też np. podstawą do nieprzeznaczenia w budżecie Sądu Najwyższego pieniędzy na wypłatę uposażeń dla osób orzekających w IKN. Daje podstawę dla realizacji pomysłu ministra Żurka, by w razie zasądzenia przez Europejski Trybunał Praw Człowieka odszkodowań czy zadośćuczynień za orzeczenia wydawane przez IKN, państwo, po ich wypłaceniu, występowało do osób, które je wydały, z tzw. regresem, czyli żądaniem zwrotu Skarbowi Państwa wypłaconej kwoty. „Musimy wreszcie zrobić z tym porządek. Ci, którzy zakładają togi, wiedząc, że nie są sądem, i za nich Polska płaci odszkodowania, będą musieli za to zapłacić z własnej kieszeni” – mówił minister na X. Niewykluczone, że groźba regresu skłoni niektórych z niesędziów Sądu Najwyższego do zrzeczenia się stanowisk. Jednak zważywszy na wysokie uposażenia i dostatni stan spoczynku, bardziej będzie się im opłacało zostać i płacić.

Nie ma też co zachęcać ludzi do powszechnego występowania do ETPCz o odszkodowania i zadośćuczynienia za orzeczenia neosędziów wszystkich szczebli sądownictwa. Trybunał Praw Człowieka będzie się bronił przed zalewem takich spraw, tym bardziej że już wydał orzeczenie o „systemowym problemie” z neosędziami (w sprawie Wałęsa/Polska) i teraz to Polska ma problem rozwiązać. A to możliwe, tylko jeśli zawrze jakiś kompromis z prezydentem Karolem Nawrockim.

Reklama