Chopieje – appendix

Jednak dotarłam na recital Roela Dieltiensa w Bazylice św. Krzyża, który godnie zamknął tegoroczny festiwal.

Wcześniejszy recital Ivo Pogorelicha w FN darowałam sobie; z tego, co mówią koledzy, wynika, że Mozart był okropny, Beethoven nieco lepszy, a Chopin mógł zaciekawić. Wiele osób zresztą wyszło po pierwszej części, zniechęconych tym Mozartem, i ominęła ich lepsza część koncertu. Ja w każdym razie cieszę się, że byłam na ostatnim festiwalowym akordzie.

Roel Dieltiens był solistą na jednym z koncertów Orkiestry XVIII Wieku w 2004 r., czyli jeszcze przed pierwszymi Chopiejami. Te nagrania teraz wyszły na płycie NIFC, a belgijski wiolonczelista był solistą w Koncercie C-dur Haydna. Wrócił sam po dwóch dekadach, by – symetrycznie do początkowego recitalu Fabia Biondiego – zakończyć festiwal Bachem. Przed jego trzema suitami wiolonczelowymi wykonał jeszcze Ricercar nr 7 Domenica Gabriellego, a na bis zagrał nr 1 (zbiór ten wyszedł kilka lat po przyjściu na świat Bacha). Z suit zagrał: drugą (d-moll), pierwszą (G-dur) i czwartą (Es-dur). Teraz chciałoby się posłuchać reszty…

Jak grał? Po prostu i mądrze. Już w pierwszych dźwiękach Gabriellego pokazał, że w jednym czteronutowym motywie można wykonać każdą nutę nieco inaczej i wtedy staje się fascynujący. Ale wszystko, co grał, nie miało w sobie cienia efekciarstwa, było absolutnie naturalne. Po raz któryś stwierdziłam, że te suity najlepiej brzmią w wersji HIP. Ale też żaden z wiolonczelistów nie jest w pełni zadowolony z efektu, więc Dieltiens nagrał je parę razy. Podobnie jak Anner Bylsma, który był pierwszym wiolonczelowym „hipisem” usłyszanym przeze mnie na żywo – było to w latach 90. w ramach Muzyki w Starym Krakowie; siedziałam z otwartą buzią z przodu (prawie pustego niestety) kościoła na Salwatorze i wydawało mi się, że słyszę te suity po raz pierwszy. Zresztą z tą muzyką tak jest: zawsze słyszy się ją po raz pierwszy, bo za każdym razem jest inna, choć ta sama. W tym jej wielkość. Dlatego cieszę się, że tak właśnie skończył się ten festiwal.

Jutro jadę w końcu na Wratislavię. Tymczasem w Warszawie jedenaste już Dni Muzyki Ukraińskiej. Bardzo polecam. Świetne polskie zespoły – Kwartludium i proMODERN oraz Capella Bydgostiensis z Olgą Pasiecznik i jej synem, skrzypkiem Nazarem Plyską jako solistami, świetna muzyka. Bardzo żałuję, że nie będę na tych koncertach, ale trudno się rozdwoić. Natomiast szczęśliwie będzie też streaming na YouTube na kanale organizatora – Fundacji Pro Musica Viva, a nagranie potem będzie wisiało, więc je odsłucham.

Reklama