20 sty Muzyczno-malarskie niepokoje Trwającą od września w Muzeum Chopina wystawę Niepokój i poszukiwanie. Polscy i norwescy twórcy czasów przełomów można jeszcze oglądać do 22 lutego. A bardzo warto. Ja obejrzałam dopiero teraz.
16 sty Pogoda i melancholia Piękny – i pięknie skomponowany – był pierwszy w tym roku koncert Sinfonii Varsovii w sali Muzeum Historii Żydów Polskich.
14 sty They are the champions W tym roku, z tą pulą nominowanych do muzycznego Paszportu „Polityki”, właściwie byłabym zadowolona z każdego wyboru. Ale tylko Kwadrofonik był w stanie w takim stylu wystąpić po otrzymaniu nagrody.
12 sty Sarabanda z wystrzałami Termin recitalu Piotra Anderszewskiego zbiegł się nieszczęśliwie z finałem Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Mimo iż koncert rozpoczął się wcześniej, o 18., wystrzały „światełka do nieba” nałożyły się akurat na najcichszą część VI Suity angielskiej d-moll Bacha.
10 sty Marionetkowy seraj Wbrew temu, co dyrektor Warszawskiej Opery Kameralnej zapowiadał tutaj, dwa kolejne, po wcześniowych spektaklach dwa kolejne odbyły się również w siedzibie WOK, a i kwietniowe (również dwa) mają się tu odbyć.
10 sty Wunder instrumentator Od czyjej muzyki mógł się zacząć pierwszy abonamentowy koncert w FN w tym roku? Od Chopina oczywiście. W wykonaniu jednej z głośnych postaci poprzedniego konkursu.
3 sty Zacznę od Bacha Dobrze jest zacząć rok od Bacha, więc pierwszy wpis w związku z nim. Tych parę spokojnych i wolnych dni, bo do roboty dopiero w poniedziałek, spędzam na odsłuchiwaniu zaległości płytowych.
31 gru Żegnaj, 2014! Witaj, 2015! Nie był to łatwy rok. Choć miał wiele plusów, w tym otwarcie paru pięknych sal koncertowych. Ale też minusy, a szczególnie smutna dla nas była w ostatnich dniach roku strata Jerzego Semkowa.
21 gru Mesjasz w Centrum Kongresowym Pierwsze wrażenie z koncertu w „Ajsie” (bo krakowianie tak odmieniają skrót ICE, robiąc z niego angielski „lód”): NOSPR to to nie jest, zdecydowanie. Ale dobrze, że jest.
21 gru Na drugą stronę lustra Jestem zadowolona, że obejrzałam dopiero trzecią premierę Kawalera srebrnej róży w Operze Wrocławskiej, bo było bez gwiazd, w miejscowym składzie, więc można było ocenić, czy teatr da radę to robić na co dzień.