Gest dobrej woli w kierunku Trumpa. Hamas wypuścił amerykańskiego zakładnika
21-letni Edan Alexander został uwolniony bez wielkiej fety i pompy. W prezencie dla prezydenta USA.
Ten 21-letni żołnierz został porwany 7 października z posterunku wojskowego w okolicy kibucu Nirim, zwanego nomen omen „Białym Domem”. W niewoli spędził 584 dni. W ręce Czerwonego Krzyża przekazano go bez wielkiej pompy, w której specjalizował się Hamas w ostatniej rundzie: zmuszał porwanych do udziału w upokarzających ceremoniach, z wypowiedziami dla widzów, „certyfikatami”, jakimiś torbami z pożegnalnymi prezentami jak na promocji luksusowych marek. Tym razem było inaczej. Na zdjęciu w towarzystwie zamaskowanych i uzbrojonych hamasowców oraz pracowniczki Czerwonego Krzyża widać Alexandra w czarnej koszulce Adidasa i bejsbolówce. Wcześniej zakładnicy żołnierze, albo za nich uważani, byli ubierani w rodzaj uniformów, co też miało wydźwięk propagandowy.
Uwolnienie Alexandra jest ukłonem pod adresem Donalda Trumpa, gestem na rzecz rozejmu i wznowienia pomocy humanitarnej do Gazy. Prezydent USA jutro zaczyna czterodniową wizytę na Bliskim Wschodzie, ma odwiedzić m.in. Katar, Arabię Saudyjską i Zjednoczone Emiraty Arabskie, natomiast wbrew zapowiedziom prawdopodobnie ominie Izrael, a przynajmniej na to się zanosi. Trudno powiedzieć, czy gest Hamasu przełoży się na konkretne zyski, skoro Netanjahu pod naporem koalicjantów dopiero co wznowił wojnę i nie słychać, by miał ją w najbliższym czasie zakończyć.
Trump lubi jednak sukcesy i na pewno uwolnienie młodego żołnierza z New Jersey pójdzie na jego konto. Jeśli jeszcze uda mu się z bajecznie bogatymi krajami Zatoki Perskiej zawrzeć kontrakty opiewające na miliardy dolarów, zapewne uzna podróż za „całkowite zwycięstwo”. Wydaje się, że interesy Trumpa rozmijają się z interesami Netanjahu i jego „całkowitym zwycięstwem”, czyli niczym niezachwianą wiarą w zniszczenie Hamasu i uwolnienie zakładników dzięki presji militarnej (zaledwie kilku udało się wyswobodzić dzięki bezpośrednim akcjom wojskowym, większość wróciła do domu na drodze negocjacji). Netanjahu uważa jednak, że im więcej siły, tym Hamas będzie bardziej skłonny do ustępstw. Pytanie, za jaką cenę – zakładnicy na pewno nie mają czasu. Według Trumpa kilka dni temu żyło zaledwie 21 z 59 osób. Izrael podtrzymywał, że żyją 24. Po uwolnieniu Alexandra oznaczałoby, że w Gazie jest 20 zakładników i 38 ciał.
Edana w bazie w Re’im witała rodzina oraz m.in. wysłannik Trumpa Steve Witkoff. Sam Trump przypomniał, że to ostatni żyjący amerykański zakładnik (przetrzymywane są ciała czterech innych): „Gratuluję jego wspaniałym rodzicom, rodzinie i przyjaciołom!”. Natomiast Netanjahu pewnie nie byłby sobą, gdyby nie stwierdził, że uwolnienie Edana „było możliwe dzięki presji wojskowej i dyplomatycznej zastosowanej przez Donalda Trumpa. To zwycięska kombinacja”. Ambasador USA w Izraelu wyraził nadzieję, że to „początek końca tej strasznej wojny”, choć brzmi to jak urzędniczy optymizm, a nie realna opcja.
Edan Alexander urodził się w rodzinie amerykańskich imigrantów; gdy miał dwa miesiące, w związku z pracą ojca w Maryland rodzina znów przeniosła się do USA. On sam do Izraela wrócił, gdy był w ostatniej klasie liceum. Rozpoczął służbę w słynnej Brygadzie Golani jako żołnierz niemający rodziny w kraju. Według relacji zakładników Alexander miał być głodzony i torturowany. Hamas wypuścił dwa nagrania wideo z jego udziałem, ostatnie w połowie kwietnia, co miało być dowodem, że żyje. Na zdjęciu z pokładu helikoptera zmierzającego z Re’im do szpitala w Tel Awiwie widać go z tabliczką z odręcznie napisanym po angielsku zdaniem: „Dziękuję, prezydencie Trump!!!”, a potem po hebrajsku: „Niech żyje naród Izraela. Naprzód Golani 51”, nawiązującym do jego batalionu w armii.