Błędy w dokumentach

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Przyjmowałem dzisiaj dokumenty uczniów, którzy dostali się do mojego liceum. Zauważyłem, że w pismach urzędowych zdarzały się błędy ortograficzne. Dawniej rzecz niedopuszczalna, a dzisiaj nagminna.

Podejrzewam, że dokumenty zostały wystawione przez osoby z wyższym wykształceniem. Tytuł magistra nie poświadcza dzisiaj umiejętności oczywistych, a już na pewno nie dowodzi znajomości ortografii. Magistrowie sadzą byki, że aż miło. Właściwie nie ma od kogo uczyć się poprawnego pisania.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Wściekły pies

Picie w Polsce to temat rzeka. Rzeka to zresztą dobra metafora. W zeszłym roku branża zarobiła 50 mld zł. A mówimy o czymś, czego wyprodukowanie kosztuje grosze – mówi Ryszard, od ponad 20 lat związany z branżą alkoholową. Sam jest alkoholikiem, ma ojca alkoholika i żonę alkoholiczkę.

Juliusz Ćwieluch

Najbardziej ubawiło mnie błędne zapisanie nazwiska Gombrowicza w adresie placówki. Ktoś pracuje w szkole, zapewne nie od dzisiaj, a nie wie, jak poprawnie zapisać nazwę ulicy. W tym wypadku dane wybite przez pieczątkę przeczyły informacjom napisanym odręcznie. Czy taki dokument można przyjąć?

Nie utrudniałem życia dzieciom, w końcu nie one są winne, że dyrektorzy szkół, nauczyciele, lekarze bądź pielęgniarki nie wiedzą, jak napisać poprawnie dany wyraz. Dokumenty przyjmowałem. Zacząłem jednak myśleć, że może nie ma co się śmiać z ludzi, którzy popełniają błędy. Może ortografia jest za trudna. Skoro dzisiaj upraszcza się wszystko, to dlaczego inaczej ma być z zasadami pisania. Dlaczego nie uprościć ortografii, aby była oczywista jak podanie ręki i łatwa do nauczenia niczym obsługa telefonu dla seniorów?

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj