Błąd kardynalny i inne wtopy na maturze z polskiego

Maturzyści popełniają wiele błędów na egzaminie. Mylić się jest cechą ludzką, dlatego nie powinno się robić z tego problemu. Jednak eksperci Centralnej Komisji Egzaminacyjnej uznali, że błąd błędowi nierówny. Jeśli jest on kardynalny, egzaminator ma prawo dyskwalifikować całą pracę. Na szczęście wyzerowanie dotyczy tylko wypracowania z języka polskiego.

Definicja błędu kardynalnego, czyli głównego, nie jest precyzyjna, dlatego wśród uczniów krąży wiele mitów. Błąd jest kardynalny, informuje CKE, jeśli świadczy on o całkowitej nieznajomości lektury obowiązkowej. Gdy pomyłka dotyczy imienia lub nazwiska autora (np. jest Piotr Mickiewicz, powinno być Adam Mickiewicz), bohatera (np. jest prezesowa Krzeszowska, powinno być baronowa Krzeszowska lub prezesowa Zasławska), nazwy miejscowości (np. jest Moskwa, powinno być Petersburg), zostanie to uznane za zwykły błąd rzeczowy, a nie kardynalny, chyba że… ten błąd świadczy o całkowitej nieznajomości lektury obowiązkowej.

Jak to w Polsce bywa, wiele zależy od interpretacji urzędnika, gdyż przepisy nie są jasne. Egzaminatorzy to raczej normalni ludzie, dlatego nie powinni szaleć z kardynałami. Zeszłoroczna matura pokazała jednak coś przeciwnego, egzaminatorzy dzielili błędami kardynalnymi jak kromkami chleba, szczególnie na poziomie rozszerzonym z polskiego. Mam nadzieję, że nowy dyrektor CKE zrobił z tym ludźmi porządek. Zbyt surowych sędziów powinno się eliminować z zespołu sprawdzającego. Jak powiedział francuski filozof Paul Ricoeur (cytuję z pamięci), uznanie czyjegoś błędu za niewybaczalne przewinienie jest oznaką niegodziwości.

Więcej o błędzie kardynalnym tutaj.