Tusk bierze nauczycielskie godziny w swoje ręce

Nie po raz pierwszy premier postanowił rozwiązać problem, który stworzyli niekompetentni ludzie w MEN. Ostatnio nawarzyli piwa w sprawie liczenia godzin ponadwymiarowych. Tak zmienili prawo, że nauczyciele przestali zabierać uczniów na wycieczki. A przecież szkoła opiera się na wycieczkach.

Zaraz po uchwaleniu nowego sposobu liczenia godzin ponadwymiarowych, gdy okazało się, że to oznacza definitywny koniec wycieczek szkolnych, MEN zapowiedziało zmianę prawa. Zamiast jednak uprościć system i po prostu płacić również za gotowość do pracy (tak jak w innych zawodach), urzędnicy zaczęli tworzyć katalog wyjątków, kiedy nauczycielowi można zapłacić, mimo że lekcja się nie odbyła (np. klasa poszła na wagary). Katalog wyjątków opracowywano by pewnie latami, na szczęście premier postanowił przerwać tę robotę głupiego. Nauczyciele będą mieli płacone za gotowość do pracy, żaden katalog nie powstanie (więcej tutaj).

Co po ministrach i wiceministrach, którzy partaczą robotę i trzeba po nich poprawiać? Każdy wie, że poprawianie niedoróbek kosztuje więcej niż porządne wykonanie roboty od razu. Koalicja rządząca naprawdę niewiele musiała robić, aby mieć po swojej stronie nauczycieli. Po rządach PiS każda władza w oświacie jest lepsza. Nowacką po Czarnku przyjęto niczym anioła. Po największych w historii podwyżkach wynagrodzeń dla nauczycieli wystarczyło już tylko niczego nie spieprzyć. A jednak MEN spieprzyło tak wiele. Premier ratował, naprawiał, przepraszał… ile razy tak można?

Reklama