Albo nauczanie zdalne, albo ferie jesienne

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Kolejne szkoły przechodzą na nauczanie zdalne. Przeszłyby wszystkie, ale bez zgody sanepidu nie mogą. Dyrektorzy wnioskują i czekają. A koronawirus zaraża kolejne osoby. Przydałaby się reakcja błyskawiczna.

Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty, zrzeszające dyrektorów szkół, apeluje do rządu o zmianę przepisów. Niech dyrektorzy sami decydują, kiedy i na jak długo szkoła ma przejść na zdalne nauczanie. Niestety rząd nie ufa dyrektorom. Muszą być pod stałą kontrolą, inaczej mielibyśmy masowe nauczanie online (apel tutaj).

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Wściekły pies

Picie w Polsce to temat rzeka. Rzeka to zresztą dobra metafora. W zeszłym roku branża zarobiła 50 mld zł. A mówimy o czymś, czego wyprodukowanie kosztuje grosze – mówi Ryszard, od ponad 20 lat związany z branżą alkoholową. Sam jest alkoholikiem, ma ojca alkoholika i żonę alkoholiczkę.

Juliusz Ćwieluch

Jeśli dyrektorzy nie mogą, niech rząd sam wprowadzi nauczanie zdalne we wszystkich szkołach. Sytuacja tego wymaga. Przynajmniej do czasu, aż epidemia osłabnie. A jeśli nie nauczanie zdalne, niech rząd ogłosi ferie jesienne. Nie dla nauczycieli, lecz dla uczniów. Niech od połowy października do 1 listopada dzieci nie chodzą do szkoły. Nauczyciele w tym czasie powinni przygotować się do dalszej pracy, choćby przeszkolić się w prowadzeniu zajęć online, bo na razie każdy orze, jak może. Amatorszczyzna bije w oczy i poraża.

Rodzice boją się, że dziecko zetknie się z zarażonym i cała rodzina trafi na kwarantannę. W niektórych zawodach kwarantanna oznacza koniec roboty i koniec zarabiania pieniędzy. Rodzice nie posyłają więc dziecka do szkoły, bo boją się o przyszłość swojej rodziny. Frekwencja spada na łeb na szyję. A rząd prowadzi działania pozorowane. Przydałaby się mądra decyzja: albo nauczanie zdalne, albo ferie jesienne.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj