Profesor na kasie w dyskoncie

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Gdy pracownik w dyskoncie albo na budowie ma ksywę „profesor”, to znak, że wcześniej pracował jako nauczyciel. To samo dotyczy kobiet. „Profesorki” można spotkać wszędzie.

Dlaczego tak się dzieje, wyjaśnia porównanie zarobków nauczyciela i kasjera. Okazuje się, że więcej można zarobić w dyskoncie niż w szkole (szczegóły tutaj). A ponieważ prestiżu szkoła nie daje żadnego, nauczyciele i nauczycielki przestali się wahać.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Samodzielność nie znaczy samotność

PiS wyobraża sobie, że przez solidarność ideologiczną z USA Polska może być takim Izraelem nad Wisłą. Że cała Europa będzie uwikłana w wojnę handlową ze Stanami Zjednoczonymi, a Polska jako jedyna traktowana wyjątkowo przez Waszyngton. To jest ryzykowne założenie – mówi w rozmowie z „Polityką” szef polskiego MSZ Radosław Sikorski.

Marek Ostrowski, Łukasz Wójcik

„Profesorem” okazał się facet, który pracował w brygadzie remontującej drogę (w Łodzi mamy zatrzęsienie robót drogowych). Nie przyznawał się, że jest przekwalifikowanym nauczycielem, ale wpadł na tym, że wiedział, kto był 40. prezydentem USA (brygada dyskutowała). Okazało się, że kolega jest byłym historykiem, czyli trzeba na niego mówić „profesor”.

Koledzy wcale się nie zdziwili. Nie zdziwiliby się, gdyby okazało się, że wcześniej pracował na uczelni. Na uczelni sześciu tysięcy netto nie zarobi, a na budowie z palcem w nosie.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj