Rząd chce, aby w przedszkolach pracowały osoby bez kwalifikacji

To nie jest głupi pomysł, aby do pracy z dziećmi dopuścić osoby bez kwalifikacji (można im mniej płacić, zapełnią wakaty). Szkoda tylko, że postanowiono zacząć od przedszkola, a nie szkoły średniej. Na pewno mniej szkody wyrządziłby niefachowiec w kontakcie z licealistami, którzy z racji wieku i doświadczenia są bardziej odporni na wpływ wychowawcy niż maluchy.

ZNP opiniuje negatywnie ten pomysł rządu. Wyjaśnia, że nauka w przedszkolu jest najważniejszym etapem w edukacji dziecka, a nie, jak się błędnie sądzi, najmniej ważnym. Na tym etapie nie można rozwoju dzieci powierzać niefachowcom. 

Pomysł, aby zatrudniać w przedszkolu osoby, które chcą tam pracować, choć nie mają do tego profesjonalnego przygotowania, musiał zrodzić się w głowach osób, które mają blade pojęcie o edukacji. Albo mają w nosie dobro dzieci, co jest jeszcze gorsze.

Jeśli już politycy chcą sprawdzić, jaka jest różnica między nauczycielem wykwalifikowanym a takim bez kwalifikacji, niech przeprowadzą swój eksperyment w szkołach średnich. Przedszkolaki natomiast niech rząd zostawi w spokoju. Dzieci nie wolno tak traktować.

Kiedy jeszcze pracowałem w podstawówce, zdarzało się, że dyrekcja wysyłała mnie na zastępstwo do klas 1-3. Do nauczania początkowego nie mam uprawnień. To były najtrudniejsze lekcje, najbardziej wymagające, narażające mnie na popełnianie nieprzewidywanych błędów. Oczywiście niefachowo zawsze można pracować, co z bólem serca robiłem. Dobre chęci to za mało, aby pracować z dziećmi, szczególnie z maluchami.

Opinia ZNP tutaj.

Reklama