Metoda na egzamin

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Maturzyści stosują różne metody oszukiwania egzaminatorów, ale brakuje im wprawy właściwej dla studentów, więc ich techniki widać jak na dłoni. Po prostu nie są w swoich działaniach naturalni, dlatego oszustwo zwykle im nie wychodzi. Potrzebują więcej ćwiczeń, ale, niestety, w liceum egzaminów zdaje się za mało, aby się wyrobić.

Wczoraj jednak prawie dałem się nabrać. Zacząłem bowiem wierzyć w prawdziwość sytuacji, gdy pewna dziewczyna symulowała, że się potyka, długopis wypada jej z rąk, nie wie, gdzie podziała plan wypowiedzi. Krótko mówiąc, grała słodką idiotkę, aby wywołać w nas uczucia opiekuńcze. Ja już się podrywałem, aby pomóc, już wstawałem, aby szukać tych zawieruszonych kartek, już chciałem łapać, żeby się kobieta nie wywróciła, ale w ostatniej chwili coś mnie tknęło, że to tylko gra. Dlatego pohamowałem odruch dżentelmena i jak ostatnie chamidło siedziałem niewzruszony, czekając, aż dziewczynie przejdzie udawanie niedorajdy. Moja koleżanka też nie była w ciemię bita, ponieważ zastosowała takie metody przywracania rozsądku, że w panienkę mało piorun nie trafił ze złości. Mianowicie kazała jej stanąć, wziąć głęboki wdech, potem wydech, potem jeszcze głębszy wdech i znowu wydech, potem naprawdę głęboki, o wiele głębszy wdech i powolny wydech. Trwało to dobrych parę minut. Tak sobie pooddychaliśmy, że nam wszystkim wróciła ochota do pracy. Przysłuchiwaliśmy się zatem abiturientce z wyjątkową uwagą, słysząc wszystkie nonsensy i wychwytując braki. Jeszcze próbowała się potknąć i uderzyć o ławkę, ale widząc, że zaraz każemy jej znowu ćwiczyć głębokie oddychanie, dała spokój z udawaniem zagubionej i niezdarnej. Dzięki temu zdała.

Może byłbym bardziej czuły na te i inne zagrywki uczniów, ale tyle razy byłem świadkiem, jak wychodząc z sali doznawali niezwykłej przemiany, że stałem się gruboskórny. Pokorne cielęta wychodziły i już za progiem bluźniły, krzycząc, że zrobiły całą komisję w… tu padały różne ohydne słowa. Ściany i drzwi są w szkole najmarniejszej jakości. Dlatego gdy w sali jest cisza, słychać nawet, jak uczniom siedzącym na korytarzu burczy w żołądku. Kiedy zaś rozmawiają przez komórkę, stojąc tuż przy drzwiach, słychać każde słowo. A gdy wychodzą z sali i opowiadają, jak prowadzili komisję za nos, słyszymy także i to.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj
Reklama