Szkoły bez bibliotek

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Ze szkół wyrzucono już opiekę medyczną i nic się nie stało. W razie zagrożenia życia można przecież wezwać pogotowie. W wielu placówkach nie ma już stołówek. Jak kogoś przypili, to przecież może zamówić pizzę z dowozem. Teraz przyszła kolej na biblioteki. Po co uczniom książki? Przecież młodzież nie czyta. Czy komuś to przeszkadza?

Jak czegoś w szkole nie ma, to się z tego nie korzysta. Proste, prawda? Po pewnym czasie nawet człowieka nie dziwi brak opieki medycznej, stołówki czy biblioteki. Jednym słowem, „Polacy, nic się nie stało”. Bez książek da się żyć.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Marzenie upadło. Czy gwiezdny czas Trzaskowskiego w polityce właśnie dobiegł końca?

Chciał to zrobić wreszcie po swojemu, chociaż paradoksalnie wcale nie był sobą. Rafał Trzaskowski przegrał drugie z rzędu wybory prezydenckie i wątpliwe, by dostał kolejną taką szansę. Czy to schyłek kariery polityka, który jeszcze niedawno uchodził za najatrakcyjniejszą postać w swoim obozie?

Rafał Kalukin

Niestety, tego nowego trendu likwidowania w szkołach wszystkiego, co się da, zupełnie nie pojął sąd. Nakazał bowiem władzom przywrócić biblioteki (zob. info). Co za niefart.

Pewnie ktoś teraz skomentuje, że sąd stanął po stronie tych wstrętnych belfrów. Przecież biblioteki szkolne są po to, aby nauczyciele mieli pracę. Oczywiście, traktowanie dzieci jak śmieci, którym w szkole nic się należy, ani książka, ani zupa, ani troska medyczna, to coś całkowicie normalnego. Pomiatajmy dziećmi, odbierając im prawo do godnej nauki, i otumaniajmy naród, tłumacząc, że likwidacja bibliotek, stołówek i gabinetów lekarskich uderza tylko w nauczycieli, a dzieciom żadnej krzywdy nie czyni.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj