Jedziemy na manifestację

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

ZNP organizuje w Warszawie manifestację w obronie praw pracowniczych. 23 listopada, w sobotę, czyli w dniu niby wolnym od pracy. Widocznie Związkowi chodzi o to, aby uczniowie jak najmniej stracili. Lekcje się odbędą, nauczyciele wezmą udział w manifestacji, wilk syty, owca cała (zob. info o proteście).

Niestety, okazuje się, że większość nauczycieli w soboty pracuje. Rozumiem to w pełni, gdyż sam też pracuję. Ja jednak mogę przełożyć pracę na niedzielę, inni natomiast nie mogą. Muszą więc wybrać: albo pieniądze, albo manifestacja. Większość woli pieniądze. Manifestacja wydaje się czystą stratą (zob. info o przyczynach protestu).

Do nauczycieli jakoś słabo dociera, że w walce o Kartę Nauczyciela chodzi też o pieniądze. Jedziemy na manifestację m. in. po to, aby nie stracić dochodów, jakie dzisiaj są nam gwarantowane, a niedługo mogą nie być. Bez Karty nasze zarobki spadną o połowę, jeśli w ogóle nadal będziemy mieli pracę. Z pieniędzmi bywa tak, że aby zyskać, trzeba najpierw stracić. Warto więc przemyśleć, czy nie opłaca się stracić jednej dniówki, np. 100-150 zł, aby w skali roku zyskać 10-15 tysięcy zł. O zachowanie takich pieniędzy bowiem walczymy.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Marzenie upadło. Czy gwiezdny czas Trzaskowskiego w polityce właśnie dobiegł końca?

Chciał to zrobić wreszcie po swojemu, chociaż paradoksalnie wcale nie był sobą. Rafał Trzaskowski przegrał drugie z rzędu wybory prezydenckie i wątpliwe, by dostał kolejną taką szansę. Czy to schyłek kariery polityka, który jeszcze niedawno uchodził za najatrakcyjniejszą postać w swoim obozie?

Rafał Kalukin

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj