Uczyć się dla szkoły

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Młodzież chce się uczyć tego, co potrzebne. Natomiast szkoły stawiają na przedmioty, które podnoszą miejsce w rankingu i zapewniają uznanie wizytatorów. Dlatego zmusza się uczniów do przyswajania wiedzy, z którą nie wiążą żadnej przyszłości. Wszystko dla dobra szkoły, a wbrew sobie.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Niepoczytalni?

Stan umysłu Mieszka R., sprawcy okrutnego zabójstwa na UW, może być zupełnie inny, niż wskazują wycinkowe relacje internetowych serwisów. Przy okazji pojawiło się pytanie, gdzie przebiega granica poczytalności sprawcy, od czego zależy kara za zbrodniczy czyn.

Joanna Cieśla

Tak działa system, że szkoła jest oceniana za wyniki z egzaminów zewnętrznych. Co z tego, że uczniom nie zależy na wynikach np. z języka polskiego, gdyż planują studiować na politechnice? Nauczyciele dobrze o tym wiedzą, ale i tak każą klasom matematyczno-fizycznym ćwiczyć analizowanie poezji, jakby wszyscy szykowali się na studia polonistyczne. Dyrekcji nie interesuje, że matfizowi wyniki z polskiego są do niczego niepotrzebne, że wystarczy minimum. Szkole jest potrzebne maksimum i to się liczy najbardziej.

Do lamusa odeszło popularne dawniej odpuszczanie klasom maturalnym z przedmiotów, które nie będą się liczyły w rekrutacji na studia. Teraz ciśnie się wszystkich ze wszystkiego, ponieważ od tego zależy wizerunek placówki i miejsce w rankingach. Zasadę, że uczymy się dla siebie, a nie dla szkoły, należy odesłać do wszystkich diabłów. Dzisiaj uczymy się przede wszystkim dla szkoły, a jak zostanie trochę czasu, to wtedy dla siebie.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj