Zmarnowany urlop na poratowanie zdrowia

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Nauczyciele wracają po urlopie na poratowanie zdrowia. Trwał aż rok, ale i tak okazał się za krótki, aby dokończyć leczenie. Wszystko przez kolejki do lekarzy.

Dyrektorzy wpadają we wściekłość. Nauczyciel wraca po rocznym urlopie i od razu informuje, że jesienią będzie kontynuował leczenie. Podczas urlopu nie mógł, gdyż kolejka była za długa. Pierwszy wolny termin wypadł po zakończeniu urlopu. Jaja sobie robi czy co?

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Apacze dla bogaczy

Wzmacniamy armię o kolejny amerykański symbol, śmigłowce Apacz. Pierwsze wypożyczone egzemplarze właśnie zaczynają lądować w Polsce.

Marek Świerczyński

Nauczyciele dostają roczny urlop na poratowanie zdrowia. Leczenia jednak nie rozpoczynają od razu, tylko wtedy, kiedy przypadnie ich kolej. Zapisują się do lekarza, wpisują do kolejki na rehabilitację i czekają. Szczęściarze zaczynają się leczyć w połowie urlopu, czyli po półrocznym czekaniu. Mniej obrotni rozpoczynają leczenie tuż przed końcem nieobecności w pracy. Wracają do szkoły po rocznym urlopie i zamiast ostro wziąć się do roboty, dopiero teraz trafiają w ręce lekarzy. Wcześniej nikt ich nie leczył.

Urlop zdrowotny jest po to, aby nauczyciel wyleczył chorobę zawodową. Niestety, termin urlopu nie jest w ogóle zgrany z kolejkami w służbie zdrowia. Można więc przebimbać cały rok, czekając na swoją kolej. Państwo płaci dwa razy – raz za roczny urlop, drugi raz za zwolnienia lekarskie. A dyrektor się wścieka.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj
Reklama