Jaki jest i jaki będzie Karol Nawrocki?
Przeczytałem wszystko, co się dało, o nowym prezydencie Karolu Nawrockim, a do tego obejrzałem kilka godzin nagrań z jego wypowiedziami, poszukując odpowiedzi na pytanie o to, co nas czeka. Oto rezultat tych „badań terenowych”.
Każdy człowiek ma swoje zalety. Karol Nawrocki również i może warto od nich zacząć. Otóż sprawia on wrażenie pełnokrwistego, emocjonalnego i jednocześnie silnego psychicznie mężczyzny, z pewnymi oznakami dojrzałości, które powinny się już pojawić właśnie w jego wieku. Te cechy są mocne i tchnie z nich autentyzm. Fajnie jest mieć kogoś takiego za przyjaciela. W dodatku Nawrocki jest bardziej niż przeciętnie inteligentny i choć nie jest człowiekiem wykształconym, to studia zrobiły swoje i nie jest też jakimś ostatnim nieukiem.
Można przypuszczać, że odznacza się też pewną otwartością i towarzyskością. Jako były sportowiec (i kibol) wyuczył się pewności siebie i odwagi, co też można mu zaliczyć w poczet zalet, jakkolwiek są to zalety bardzo łatwo ulegające wypaczeniu. Ostatni punkt na liście charakterologicznych i moralnych aktywów Karola Nawrockiego to coś, co można nazwać rodzinnością. Z pewnością na jego korzyść przemawia zdrowa, pełna rodzina, która zdaje się szczerze go wspierać.
Niestety mroczna część osobowości i życia Karola Nawrockiego więcej ma komór i jam niż ta część jasna, od frontu. Nawrocki był w młodości poddany długotrwałemu demoralizującemu wpływowi środowisk patologicznych. Wychował się w pobliżu przestępców i zapewne nieraz wdawał się z nimi w takie czy inne nielegalne akcje. Zmieszanie kultury gangsterskiej ze sportową, w postaci stadionowej chuliganerii i bardziej czy mniej usportowionych walk na pięści, to doskonale znane zjawisko społeczne i kryminologiczne. Sport to z jednej strony autentyczny żywioł i pasja przepełnionych agresją młodych macho, a z drugiej dobra przykrywka dla działalności przestępczej.
Nawrocki musiał bardzo głęboko wejść w te plemienne struktury i hierarchie, bo fascynacja „silnymi ludźmi” pozostała mu do dziś. I do dziś ma kumpli gangsterów i świetnie się z nimi czuje. Oni z nim też – jest jednym z nich przynajmniej w tym sensie, że spełnia kryteria „silnego człowieka”. Wszyscy właściwie to wiedzą i doprawdy jest czymś niesamowitym, że takie środowisko nie kompromituje kandydata na urząd prezydenta. Wiele to mówi o Polsce.
Chuligani zwykle są narodowcami, napawającymi się szowinistyczną pychą oraz pogardą i nienawiścią wobec „obcych”, takich jak muzułmanie, Żydzi, Ukraińcy, a także LGBT. Te odrażające emocje nie są Nawrockiemu obce, a krytycyzm wobec nich i wobec skrajnego nacjonalizmu jest u niego zapewne rozwinięty znacznie słabiej niż u przeciętnego doktora nauk historycznych. Dlatego świetnie się nadawał na stanowiska, które powierzał mu Jarosław Kaczyński, to znaczy stanowiska ideologicznego czyściciela instytucji mających na celu uprawianie ofensywnej nacjonalistycznej, a jednocześnie prorządowej propagandy.
Takie cele stawiał bowiem PiS i sam Kaczyński przed Muzeum II Wojny Światowej oraz Instytutem Pamięci Narodowej. „Czyścił” z całą bezwzględnością, bezpardonowo wyrzucając z pracy każdego, kto odszedł od obowiązującej narracji o świętym, niepokalanym i walecznym narodzie polskim. Na odcinku policyjno-propagandowym Nawrocki wykazał się butą i brutalnością – cechami, które u głowy państwa stwarzają stałe zagrożenie awanturą i bezprawiem.
Karol Nawrocki jest z pewnością moralnie zepsuty. Używanie nauki (historii) i instytucji do celów propagandowych i dawanie sobie przyzwolenia na tępienie prawdy, a nawet śladów prawdy (w postaci najdelikatniejszych choćby napomknień o niechwalebnych czynach Polaków) w imię „nadprawdy”, interesu narodowego i infantylnie pojmowanego honoru narodu, wymaga długiego urabiania sumienia i lasowania umysłu. Przyzwoitemu człowiekowi nie jest łatwo tak bezwzględnie postawić mit ponad prawdą. A człowiek mądry wie, że taka nacjonalistyczna propaganda jest przeciwskuteczna, budząc w myślących ludziach odrazę. Z pewnością więc Karol Nawrocki nie jest człowiekiem mądrym.
Marna i mizerna jest też jego kultura osobista. Świat kiboli nie był niestety jego jedynym „uniwersytetem”. Spędził też sporo czasu w miejscu wyjątkowo toksycznym, jakim była plebania ks. Jankowskiego przy kościele św. Brygidy w Gdańsku. Jankowski był wyjątkowym prostakiem, agentem SB, złodziejem i przestępcą seksualnym, mającym szczególne upodobanie do otaczania się nastoletnimi chłopcami. Skrzywił psychikę wielu młodym ludziom, i zapewne jest wśród nich również Karol Nawrocki. Obcowanie z tak odrażającym typem jak Henryk Jankowski nie mogło nie oddziałać na niego inaczej niż demoralizująco. Tam mógł się nauczyć cynizmu i nabrać zamiłowania do zachwyconego sobą prostactwa, które sam z trudem maskuje za pomocą bardzo powierzchownej ogłady.
Tam też zapewne wychowano go do ostentacyjnej pobożności, która w środowiskach silnie zbrutalizowanych ma zastępować moralność. Z przerażeniem oglądaliśmy Nawrockiego cytującego „od czapy” słowa żydowskiej księgi biblijnej – z pewnością nie wiedział, co czyni, jak bardzo jest w tym „żydowski”, a przede wszystkim jak bardzo bluźni, łamiąc zakaz wzywania imienia pańskiego nadaremno. To dobry przykład nie tylko braku wychowania, lecz ogólnej buty, charakteryzującej osobowość Nawrockiego.
Jakim prezydentem będzie ten gorący, aczkolwiek zepsuty i butny człowiek? Zapewne dobry dla „swoich” i bezwzględny dla „obcych”. Wypełni swój pałac kolegami i koleżkami, stworzy wokół siebie „dwór”, w którym będzie się bawił dobrze, wesoło i „na bogato”. Nikomu nie pozwoli sobie rozkazywać ani w kaszę dmuchać, ale że nie ma pojęcia o sprawowaniu urzędu prezydenta, polityce międzynarodowej, dyplomacji i innych rzeczach, na których prezydent powinien nieźle się znać, chcąc nie chcąc będzie zdany na doradców.
A będą to zapewne jeszcze więksi cwaniacy i karierowicze niż on sam. Nawet największe prostactwo i niekompetencja wymagają pewnego know how. Wiele zależy od tego, czy przynajmniej przez pierwsze lata za Nawrockim będzie stał Kaczyński i czy Nawrocki będzie go słuchał. Zapewne w kluczowych sprawach faktycznie będzie słuchał. Uzna, że Kaczyński wie lepiej, jak obalić rząd, wygrać wybory w 2027 r. oraz zagwarantować sobie drugą kadencję w Pałacu Prezydenckim.
Nie wiem, czy to jakieś pocieszenie, ale najprawdopodobniej przez jakiś czas faktycznym decydentem w zakresie kompetencji prezydenckich będzie jednak Jarosław Kaczyński. A potem? A potem zobaczymy. Tak czy inaczej, Polska narodowców, kiboli, rac, rechotu i dużego piwa ma się dziś lepiej niż przed tygodniem i nieprędko to się zmieni.