Precz z wawelizmem!

W Jerozolimie jest górka Syjonem zwana, która to nazwa służy za poetyckie, metonimiczne określenie Izraela. Nacjonaliści żydowscy zwali się syjonistami (do dziś niektórzy tak się określają), odróżniając się od bardziej lewicowo i „internacjonalistycznie” nastawionych pionierów nowego państwa izraelskiego. Przez analogię do syjonizmu nacjonalizm polski mógłby przybrać miano wawelizmu, albowiem Wawel to górka w dawnej stolicy Polski, na której wybudowano Zamek Królewski. Wrogowie żydowskiego syjonizmu nazywani są antysyjonistami. Wrogowie polskiego nacjonalizmu mogliby się nazywać antywawelistami. Zaraz się wyjaśni, co to ma do rzeczy i w czym rzecz.

Zasady dziennikarskiej bezstronności i obiektywizmu nigdy nie dotyczyły Izraela. Nawet najpoważniejsze gazety i inne media były wobec Żydów i Izraela nieporównanie bardziej moralnie wymagające i bardziej krytyczne niż w stosunku do jakiegokolwiek innego kraju i narodu. Jednak to, co się wyprawia w mediach przez ostatnie półtora roku, nie da się opisać jako podwójne standardy czy stronniczość.

To jest ślepe posłuszeństwo i zupełna podatność na oddziaływanie propagandy arabskiej, prowadzącej „wojnę informacyjną” z Izraelem. Żadnego krytycyzmu, żadnego sprawdzania faktów (chyba że w „agencjach prasowych” Hamasu), żadnego sztafażu ani gry pozorów. Kolonialna faszystowska machina do mordowania Palestyńczyków ma po prostu przestać! Poddanie się Izraela ma być nawet czymś w rodzaju „wyzwolenia” dla Palestyńczyków, albowiem władza Hamasu jest mniejszą niewolą niż cokolwiek, co mogłoby się wydarzyć w Gazie, gdyby Hamas został rozbity.

Nienawiść do Izraela od początku istnienia tego państwa stała się jedną z wielu znanych historycznie i różnorodnych form nienawiści do Żydów. I tak jak wszelkiemu niemalże antysemityzmowi towarzyszy jej rytualne „to nie antysemityzm – to sama prawda!”. I wprawdzie nie jest to nic nowego, ale zadziwia skala i jednogłośność antysemickich praktyk medialnych. Podsuwane przez Arabów i Irańczyków fałszywki, oszczerstwa i łgarstwa nie tylko nie przechodzą przez filtr ostrożności i krytycyzmu, lecz są czymś wyczekiwanym z utęsknieniem i entuzjazmem.

Każdego dnia tysiące komentatorów na całym świecie czeka na wieści o śmierci palestyńskich dzieci, aby móc znów rozkoszować się własną prawością i świętym oburzeniem na krwiożerczych Izraelczyków. A skoro to działa, to Hamas swoim dobrze już ugruntowanym zwyczajem robi co może, aby Izraelczycy, polując na terrorystów, zabili przy tym jak najwięcej dzieci. Nic tak bowiem nie sprzyja upowszechnianiu w świecie przekonania, że Hamas „walczy o sprawę palestyńską”, jak właśnie te pomordowane dzieci.

Głupcy, którzy za możliwość legalizacji swojej nienawiści do Żydów gotowi są na każdy idiotyzm i łajdactwo, będą ślepi na winę terrorystów, wystawiających cywilów jako żywe tarcze. Będą obwiniać wyłącznie Żydów, bo ani wina terrorystów ich nie obchodzi, ani Palestyńczycy. Jedyne, co się liczy, to namiętność nienawiści do Żydów, którą podzielają z Palestyńczykami. I jest sztama! A że ten diaboliczny antysemityzm karmi się śmiercią kolejnych dzieci i że autorzy kłamliwych i nienawistnych przekazów pośrednio przyczyniają się do śmierci cywilów w Gazie, to już nieco zbyt skomplikowane dla lewicowej Karen drącej się w internetach o „holokauście Palestyńczyków”.

Większość Żydów w świecie nie popiera Netanjahu, ale akurat na ogół z innych powodów niż zbrodnie wojenne. To zły rząd i zły premier, ale każdy na jego miejscu prowadziłby wojnę i nie kapitulował. Kapituluje się, gdy się przegrywa. Tak to już jest z wojnami. Są jednakże tacy Żydzi, którzy nie tylko chcą odejścia Netanjahu (tak jak ja), nie tylko są niechętni nacjonalistycznej tromtadracji (tak jak ja), ale uważają za stosowne mówić językiem wrogów Izraela, czyli tym samym, którym przemawia dziś Europa, małpująca w tym świat muzułmański.

Takich Żydów jest pewnie kilkunastu i wszyscy cieszą się nadzwyczajnym wzięciem. Wszędzie ich pełno w zachodnich mediach. Antysemici zawsze takich szukali. Patrzcie! Nawet rabin taki a taki mówi, że jesteście tacy to a tacy! I dziś mamy to samo. Tylko że „dobry Żyd” to będzie raczej nie rabin (choć i tacy się zdarzają), lecz zwykle jakiś aktor albo profesor. Po 7 października 2023 r. takie wspieranie Hamasu (pod pretekstem empatii dla Palestyńczyków) stało się wyjątkowo obrzydliwe, ale niektórych to nie zraża. Pokusa pławienia się w siarkowych wodach moralnego uniesienia jest warta zdrady. Tym bardziej że nie będzie komu tej zdrady wytknąć. Żyć, nie umierać!

Żeby jakoś przemówić czytelnikom do wyobraźni i uzmysłowić im skalę nienawistnej groteskowości dominującego w liberalnych mediach obrazu Izraela, proponuję eksperyment. Oto wyobraźmy sobie, jak wyglądałby analogiczny dyskurs o Polsce i Polakach. Ostrzegam, to będzie mocne! Przeczytajcie i pomyślcie sobie, jak byście się czuli, gdyby na całym świecie ludzie tak mówili i pisali o naszym kraju.

Polska? Hmm, Polska została założona jako państwo łupieżcze w X w. przez normandzkich handlarzy niewolników i lokalny ród Piastów. Z pomocą Żydów eksportowali niewolników do krajów muzułmańskich, mając na to niemiecki i watykański glejt. Agresywne państwo polskie podbijało coraz to nowe tereny na wschodzie i na północy, konsekwentnie terroryzując lokalne plemiona i poddając je brutalnej chrystianizacji. Z czasem handel niewolnikami zaczął ustępować prymitywnej i opartej na niewolniczej pracy chłopów gospodarce feudalnej. Feudalne państwo nie zaprzestało jednakże podbojów, zabierając tereny Rusi i Litwy, z którą w końcu zawarło unię opartą na dominacji żywiołu polsko-katolickiego.

Około XV w. katolicka szlachta zaczęła się identyfikować jako Polacy, przypisując sobie pochodzenie od na wpół mitycznych Sarmatów. Przodków współczesnych Polaków rasistowska klasa uprzywilejowana uznawała za podludzi stworzonych do pracy na rzecz panów. Kierując się tą ideologią, Polacy uprawiali najdalej idący ucisk ludności rolniczej, prowadząc jednocześnie niekończące się wojny z sąsiadami. Jedna z nich omalże nie doprowadziła do przejęcia przez polską magnaterię władzy nad Rosją.

Nic dziwnego, że rosyjscy carowie dążyli do zniszczenia Polski i osiągnęli ten cel w sojuszu z Prusami i Austriakami pod koniec XVIII w. Od tego czasu elity polskojęzyczne i katolickie zaczęły tworzyć polski mit narodowy, posługując się nacjonalistyczną, antyrosyjską i antysemicką propagandą, głównie w postaci afektowanych wierszy i kłamliwych opowieści o historii. W taki sposób narodził się „naród polski” – twór wstecznej i reakcyjnej ideologii nacjonalistycznej, głoszącej supremację i wyjątkowość („posłannictwo i pielgrzymstwo”) narodu polskiego oraz wyższość wiary katolickiej nad wszelką inną. Egzaltacja i resentyment zbudowały wystarczająco dużą siłę polityczną, aby skutkiem traktatu wersalskiego powołano do życia nowe państwo polskie, będące jakoby kontynuacją średniowiecznego i wczesnonowożytnego królestwa.

Przedstawiano to w propagandzie politycznej jako „odzyskanie niepodległości”. W istocie tzw. II RP była opartą na nacjonalistycznej megalomanii fikcją polityczną, realizowaną kosztem elementarnych interesów sąsiednich narodów, a zwłaszcza Ukraińców, którzy zostali w „koncercie mocarstw” pominięci i zdradzeni. Międzywojenne państwo polskie po kilku latach praktykowania kulejącej demokracji stało się dyktaturą, z czasem osuwając się w obłęd klerykalnego nacjonalizmu, który pchnął tę na wpół europejską, na wpół azjatycką satrapię w objęcia Hitlera.

Sojusz z nazistowskimi Niemcami zaowocował wspólną napaścią i rozbiorem Czechosłowacji, lecz zaraz potem niemiecki ekspansjonizm zaczął przeważać i z przyjaciela Polska w ciągu kilku miesięcy stała się wrogiem Niemiec. Napadnięta przez Niemcy w 1939 r. Polska prawie się nie broniła, a w 1945, po zakończeniu wojny, w nowych granicach stała się protektoratem Rosji. Dziś jest krajem na wpół demokratycznym, owładniętym przez nieuleczalną nacjonalistyczną pychę i pozbawionym jakiegokolwiek samokrytycyzmu czy świadomości swej niechlubnej przeszłości.

Przyjemnie? A to i tak wersja „light”. Faktycznie to, co wypisuje się w mediach o Żydach i Izraelu, jest jeszcze o wiele bardziej absurdalne, kłamliwe i nienawistne. Nie chciałbym jednakże niepotrzebnie siać zgorszenia, zbyt dosłownie prezentując tę hipotetyczną analogię. Trzeba bowiem dbać o nerwy swoich czytelników.

Reklama