Jak zarobić na klasyce poezji i jeszcze ją poprawić
Zwykle w piątki leżę złamany ciężarem i liczbą premier płytowych. Ten jest pod tym względem nieco lżejszy. Oferta jest skromniejsza, jak gdyby duża część wykonawców postanowiła zejść z linii strzału (coraz bardziej) globalnego wydarzenia, jakim jest Konkursu Piosenki Eurowizji. Zostali ci z nieco bardziej niszowym lub w miarę pewnym repertuarem. Stąd skok w bok i kilka słów o najnowszym albumie Sanah, który jest zarazem drugim tomem jej „poezyj”, czyli gwiazdorskich piosenkowych wersji lektur szkolnych z zakresu polskiej liryki. Czy myślicie, że Kazimierz Przerwa-Tetmajer spodziewałby się, że jego tekst na pamięć znać będą miliony? – śmiało pytają wydawcy, zapowiadając ten fenomen. Trochę nie doceniając tego, że miliony musiały te wiersze czytać na surowo, zanim inne miliony dostały je w postaci przemielonej w lekkostrawną piosenkową formułę. Można i dalej tym tropem: gdybyż Adam Mickiewicz zdawał sobie sprawę z tego, że ktoś kiedyś wprowadzi do streamingu Inwokację! Bo jasne, że Czesław Miłosz swoją Piosenkę składał z myślą nie o Noblu, tylko o tym, że kiedyś przyjdzie Sanah i da jej zasięgi. Pozornie jest to win-win. Dla nich wszystkich promocja zza grobu, dla sztabu polskiej wokalistki środki do życia, bo materiał w większości w domenie publicznej, a dla widowni – kaganek oświaty. Tylko że diabeł tkwi w szczegółach.
Wchodzimy w tę opowieść w sposób znaczący: Eviva l’arte! Przerwy-Tetmajera. Artyści sukcesu (Krzysztof Zalewski na drugim mikrofonie, błyszczy zresztą dykcją) śpiewają o artystach, którym często na chleb braknie suchy. I w mocnej, krzykliwej partii na tle przebojowej produkcji muzycznej wykonują ten protest odrzuconych przeciwko spasionemu mieszczaństwu, nie czując – zaczynam myśleć – wewnętrznej sprzeczności. Nie chodzi tu bowiem o zrozumienie, o głęboką interpretację ani o wyczucie publiczności. Wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że ktoś, kto układał te duety i wybierał utwory, bawił się czasem karykaturalnym doborem elementów. Trudno sobie bowiem wyobrazić, że producent czy realizator nie tłumili śmiechu w reżyserce, łącząc Sanah z Grzegorzem Skawińskim w Litwo! Ojczyzno moja! („dodajmy tu chór męski w prawosławnym stylu” – chciałoby się zasymulować dialogi), albo proponując Elegię o… [chłopcu polskim] Baczyńskiego duetowi Sanah-Bajor. Są granice niestosowności w zamienianiu rozpaczy w chwytliwe refreny, ale ich przekraczanie też może być na swój sposób fascynujące.
Są tu przebłyski. Dobrze brzmi Kochałam Pana Osieckiej z Anną Marią Jopek – jedno z najbardziej zaskakujących (kiedy ostatnio słyszeliście Jopek?) i najbardziej trafionych wykonań na całym albumie. Prawdopodobnie dlatego, że tekst pisała poetka piosenki. W Ofelii (Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej) mamy rzadki przykład myślenia minimalistycznego, który zawitał wraz z doświadczoną w interpretacjach klasyki Nosowską. Atmosferę psuje Jesienią Konopnickiej z udziałem Zespołu Pieśni i Tańca Mazowsze. To brawurowy pokaz tego, jak można paroma pociągnięciami hebli w studiu nagraniowym cofnąć myślenie o ludowości w muzyce o jakieś 40 lat.
Najciekawsze jest jednak to, co dzieje się w warstwie edycji. Bo owszem – kanon polskiej liryki, którego promocję zawdzięczamy jak wiadomo temu muzycznemu przedsięwzięciu, trafił tu pod opiekę redakcyjn a i został poprawiony. Tytułowe Dwoje ludzieńków Leśmiana dzięki zamianie kolejności zwrotek dostaje nową chronologię, która sprawia, że kochankowie próbują utrzymać miłość na tamtym świecie jeszcze zanim się dowiemy o tym, że w ogóle zmarli. Podobną poprawkę mamy w Maju 1939 Ginczanki. Tu nie zmienia to sensu całości, są za to drobiazgi. O ile wśród znaków wojny poetka widziała Kometę, orędzia, mowy, o tyle Sanah poprawia: Komendy, orędzia, mowy. I rusycyzmem – poza polską poprawnością – usprawnia rytm oryginału: Nie, nie miłosna, a wojenna! Co ciekawe, Mela Koteluk poradziła sobie już bez „a” w kolejnej zwrotce. U Miłosza w Piosence wracają swobodne przestawki. Czasem przydatne, tutaj niekonieczne.
U Mickiewicza ważna i fundamentalna korekta: zaczynać się powinno od Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy/ I w Ostrej świecisz Bramie! Dopiero później wklejamy początek, bo to dobry refren, a na kto cię stracił lepiej wchodzi dramatyczne solo Skawy. Przerzutnie Mickiewicza trzeba zignorować (w tych interpretacjach lecą zresztą wszystkie, tu się deklamuje wersy osobno), za to do wtrętu wieszcza w nawiasach można wrócić, kiedy już słuchacz zapomni, do czego ten nawias się odnosił. Zawsze można powiedzieć, że to remiks, albo że to zręczna próba ratowania starego w nowych czasach. Choć oczywiście przypomina mi to trochę logikę, w myśl której wykup od starszej osoby z problemami finansowymi praw do mieszkania w zamian za dożywotnie wsparcie jest modelowym przykładem dobrosąsiedzkiej pomocy. Jest to logika pozycji i sławy, przyznaję, dość rozpowszechniona. Wprawdzie my zarabiamy, ale to wam pomagamy. My inkasujemy, ale to was promujemy.
SANAH Dwoje ludzieńków, Magic Records 2025
PREMIERY PŁYTOWE TYGODNIA
10.05 Comicide 24 Chronic Transfusion, Zoharum
12.05 Brandkommando Enslavement, Zoharum
12.05 Nikola Kołodziejczyk Orchestra Budyń o smaku Mickiewicza, Agora
12.05 Vidna Obmana Twilight of Perception Redux Volume Two 1995-2002, Zoharum
13.05 Adam Badi Donoval a mirror where the image and the mirror wholly coincided, Mappa
15.05 Beryllium Kumonosu-jō
15.05 Pan Thorarensen Ljóstillífun LP, U Know Me
15.05 Psychedelic Porn Crumpets Carpe Diem, Moonman, What Reality?
15.05 Sanah Dwoje ludzieńków, Magic
15.05 Tymon Tymański Yasstet C’monk, S7
16.05 Alex Paxton Delicious, New Amsterdam
16.05 Beatrice Dillon Basho, Portraits GRM
16.05 Ben Frost Under Certain Light and Atmospheric Conditions, Mute
16.05 Billy Nomates Metalhorse, Invada
16.05 David Handler Life Like Violence, Cantaloupe
16.05 Ezra Furman Goodbye Small Head, Bella Union
16.05 Friendship Caveman Wakes Up, Merge
16.05 Grails Miracle Music, Temporary Residence Ltd.
16.05 Hideki Umezawa Still Forms, Portraits GRM
16.05 J.G.G. Bombolla, Unjenesaisquoi
16.05 Karolina Czarnecka Matka, Agora
16.05 Lido Pimienta La Belleza, Anti-
16.05 Lucy Bedroque Unmusique, deadAir
16.05 M(h)aol Something Soft, Merge
16.05 Man Made Hill Delicious Logo, Telephone Explosion
16.05 Matt Maltese Hers, Tonight Matthew
16.05 Michelle Helene Mackenzie & Stefan Maier Orchid Mantis, Portraits GRM
16.05 Miso Extra Earcandy, Transgressive
16.05 Mourning [A] BLKstar Flowers for the Living, Don Giovanni
16.05 Nathan Schram & Shahzad Ismaily The Moon Stands Blank Above, Long Echo
16.05 Olivia Block Breach, Portraits GRM
16.05 Pili Coit & Yowie Split, Dur & Doux
16.05 Porches Summer of Ten EP
16.05 Son Of Chi We Carry Eden (Feat. Omar Ka), Music From Memory
16.05 Symbiocne Silentopia, Eclipse
16.05 The Callous Daoboys I Don’t Want to See You in Heaven, MNRK
16.05 Thor & Friends Heathen Spirituals, Joyful Noise
16.05 Tracey Tracey EP, AD 93
16.05 Tune-Yards Better Dreaming, 4AD
16.05 VA Eccentric Modern Soul, Numero Group
16.05 Yuno Blest, Sub Pop
Komentarze
Znakomicie. Czesław Miłosz nie lubił gdy jego poezje śpiewano (za profesorem A. Fiutem podaje ja to) z wyjątkiem dla Białego Anioła Piwnicy Pod Baranami Anny Szalapak.
Powyższe stanowi jedna z poszlak ze Czesław Miłosz nie był melomanem. Z bogactwa materiałów o Mistrzu Słowa przynajmniej ja nie wyniosłem informacji o zamiłowaniu. Nigdzie nie przeczytałem ze wyszedł odmieniony z koncerty Hanki Ordonowny w Wwie, Edith w Paryżu, Jefferson Airplane w Monterrey, albo ze martwił go niewysoki poziom San Francisco Symphony Orchestra, a do pracy umysłowej lubił sobie puścić Goldberg Vatiotions w jednym z 15 ulubionych wykonań, lub ze odbył z Gombrowiczem pogawędkę o ulubionym Beethovenie tamtego. Nie ma tego.
Luminarze kultury nie są a mogliby być proszeni przed śmiercią / przez uznanych dziennikarzy muzycznych/ np. o wskazanie 10 kompozycji muzycznych które grały pierwsze skrzypce w ich egzystencji. Np. nie znamy tej wielkiej kulturowej prawdy o Wislawie…Przepadło!
Wiemy np. ze lubili razem wypić zimna wódeczkę w Krakowie/dwoje noblistów/ ale jakie płyty sobie puszczali to już nie nie nie.
Miłosz przywiózł z Ameryki longplaya Mironowi Bialoszewskiemu do mieszkania w bloku na Lizbonskiej; wielkim kolekcjonerem był ten drugi.