Gdzie się podziała tamta Iga?
Już po trzeciej rundzie tenisowego turnieju Iga Świątek musi powiedzieć Rzymowi: arrivederci. Trzykrotna mistrzyni na tych kortach nie była w stanie przebrnąć pojedynku z Danielle Collins. Przegrała w dwóch setach 1:6 i 5:7.
Coraz trudniej komentować występy Polki, która dotychczas broniła swojego zespołu i wyników. Nie była szczęśliwa z półfinałów, ale, przekonywała, nie można ich przecież lekceważyć. Teraz obrończyni tytułu okazała się zdecydowanie słabsza od Danielle Collins. Amerykanki polscy kibice nie lubią choćby za jej ubiegłoroczne wypowiedzi na temat Świątek. Chciałoby się, żeby właśnie w takim meczu wykazała sportową wyższość. Do tej pory, choć po ciężkich bojach, to się udawało. Sobotnia porażka była dopiero drugą w dziewięciu spotkaniach.
W ostatnich tygodniach Polka raz po raz doświadcza tego, czym obdzielała rywalki. Przegranymi setami do zera lub jednego. Z Madison Keys udało się odwrócić losy meczu, z Coco Gauff już nie. Z Danielle Collins też nie.
Pierwszy set był cierpieniem dla polskiej tenisistki i jej licznych kibiców na trybunach i przed telewizorami. Jedyny zwycięski gem to raczej wynik prezentów przeciwniczki. Nie funkcjonowało właściwie nic. Kiedyś np. zachwycaliśmy się zabójczymi returnami, teraz musimy patrzeć, jak popisują się nimi rywalki. Potężne auty to też nowość. I ten brak cierpliwości, szukanie na siłę błyskawicznych rozwiązań. Szkoda mówić.
Po rytualnej przerwie toaletowej liczyliśmy na odmianę. Do pewnego stopnia tak się stało, bo znacznie poprawił się pierwszy serwis. W dużym stopniu dzięki pierwszym podaniom Iga utrzymywała się na powierzchni. Czasami nawet po dwóch, trzech piłkach zaczynaliśmy wierzyć w trwałą poprawę. Na darmo. Momentami można było mieć wrażenie, że podopieczna Wima Fissette’a chce zejść jak najszybciej do szatni. Kolejny raz odezwały się autodestrukcyjne skłonności. Przykro było patrzeć na rozłożone ręce i bezradność w oczach. W tej sytuacji uzbieranie pięciu gemów to i tak sporo.
Polka traci mnóstwo punktów, bo przecież w ubiegłym roku wyjeżdżała z Rzymu z pucharem. Mało tego, traci też pozycję wiceliderki rankingu. Na pewno wyprzedzą ją Coco Gauff i Jessica Pegula.
Kolejny etap tegorocznego touru to wielkoszlemowy Paryż, w którym też broni tytułu i 2 tys. pkt. Na pewno świadomość konieczności obrony pełnej puli w Madrycie, Rzymie i za kilkanaście dni w Paryżu dodatkowo usztywnia niepewną siebie w tym sezonie mistrzynię. Nie warto chyba roztrząsać szans na piąty tytuł na kortach Rolanda Garrosa. W obecnych realiach graniczyłoby to z cudem.
Komentarze
Trzeba było mniej kłamać kibiców o dopingu. Nie odrzucać od siebie dobrych ludzi. Matki, trenerów, członków sztabu. Teraz została jej się tylko … No właśnie, kto to jest?
Dużo by bylo mówić. Ja od zawsze widziałem jej słabe serwowanie, a zwłaszcza jakąś nonszalancję przy pierwszym serwie, który często ląduje w siatce. Te potężne auty, które pan zauważa, jak również nie trafianie w kort, wynikają ze słabej pracy nóg. Aby celnie uderzyć należy ustawić ciało pod odpowiednim kątem, a to wynika z odp. i na czas ustawienia się na korcie. Ponadto Iga chyba nie trafiła z trenerem. Iga ma nadal ogromny potencjał, ale chyba jej team musi zostać przewietrzony.
Smutnie to wygląda…
Może nie musiało tak być?
od licealistki z Raszyna do globalnej gwiazdy w parę miesięcy to karkołomna droga. Bez dobrego wsparcia łatwo o wywrotkę. Ten Flamand na pewno jej tego wsparcia nie da.