Dymisja Probierza? Prezes nie widzi powodów

Wydawało się, że prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Cezary Kulesza nie ma wyjścia. Po kompromitacji Michała Probierza jako trenera reprezentacji i przywódcy grupy panowie muszą natychmiast się rozstać. Tymczasem nic z tych rzeczy.

Po długiej rozmowie doszli do wniosku, że tworzą świetny duet i chcą dalej występować w tym składzie. Wierzą w sukces tego, jak to się dzisiaj mówi, projektu. Pasmo miernych występów podstemplowanych zasłużoną porażką ze słabą Finlandią w eliminacjach do mundialu i dyskwalifikująca akcja odebrania kapitańskiej opaski Robertowi Lewandowskiemu nie wystarczyła. Zanurzamy się konsekwentnie w miernocie i absurdalnym postępowaniu wobec najsławniejszego w historii polskiego piłkarza.

Żeby było jasne: nie zamierzam bronić postawy Lewandowskiego i jego decyzji o odpuszczeniu ostatniego zgrupowania (chociaż uzgodnionego z selekcjonerem). Z drugiej strony, nawet gdyby przyjechał, wątpię, by wzniósł się na szczyty swoich umiejętności dokładnie w przeddzień sądowej sprawy ze swoim udziałem. Robert Lewandowski zarzuca szantaż byłemu agentowi Cezaremu Kucharskiemu, a wielomilionowe kwoty w euro robią wrażenie nawet na odpornych. To jest zresztą proces nie tylko o pieniądze, ale także o reputację.

Nie zmienia to jednak oceny szalonego ruchu Michała Probierza i dziwacznej reakcji Cezarego Kuleszy na wiadomość o samodzielnej decyzji swojego podwładnego. A może nie była taka samodzielna? Nie zdziwiłbym się, że telefon do Barcelony był uzgodniony, ale prezes przed wyborami wolał się zdystansować. Żeby było jasne, to tylko spekulacja niepoparta nawet poszlakami.

Podobno teraz ma dojść do próby mediacji między Probierzem i Lewandowskim z udziałem samego Kuleszy. Życzę powodzenia, ale nie jestem w stanie w nie uwierzyć.

Komentatorzy sekundujący rozwojowi wypadków zastanawiają się, dlaczego Kulesza nie pożegnał się z Probierzem. Jedni skłaniają się do przypomnienia silnych koleżeńskich więzów, które nie pozwalają zerwać współpracy. Inni podejrzewają, że z prezesem Kuleszą żaden poważny trener nie będzie chciał rozmawiać. W tę pierwszą wersję nie wierzę. Kulesza nie jest przecież łagodnym misiem skłonnym do wybaczania każdego wybryku. Natomiast drugie wyjaśnienie zaskakującego zaniechania jest dużo bardziej przekonujące.

Całkiem możliwe, że Cezary Kulesza woli tłumaczyć się z tego, że nie zwolnił selekcjonera, niż z tego, że nie umie podpisać kontraktu z kimś, kto rokowałby jakikolwiek postęp. Historia ostatnich nominacji to nie jest pasmo chwały. Przypomnijmy: Czesław Michniewicz, Fernando Santos i Michał Probierz. Teraz jednym z kandydatów mógłby zostać Marek Papszun, ale ten pamięta wystawienie do wiatru przy poprzednim rozdaniu. To samo może powiedzieć Adam Nawałka. Podobno Maciej Skorża też nie ma ochoty wikłać się w obecne układy. Pisze o tym „Przegląd Sportowy”. Kto jeszcze wchodziłby w rachubę? Na pewno Jan Urban, ale on też widzi, z jaką materią miałby do czynienia.

30 czerwca odbędzie się walne zgromadzenie delegatów PZPN. Cezary Kulesza jako jedyny kandydat zostanie wybrany prezesem. Odpowiedź na pytanie, czy coś się zmieni, jest prosta.

Reklama