Kobiety przeciw wetu

W ramach furiozy antytuskowej Karol Nawrocki zawetował ustawę o pomocy dla osób z Ukrainy, które schroniły się w Polsce po napaści Rosji na ich kraj. Sprzeciw Nawrockiego wywołał sprzeciw wobec jego weta. Znane i nieznane kobiety sprzeciwiły się takiemu potraktowaniu przez prezydenta osób z Ukrainy mieszkających w Polsce.

Chodzi głównie o uchodźczynie, ich dzieci, osoby starsze i chore, które nie mogą podjąć pracy w Polsce i nie płacą podatków. Nie mogą głównie dlatego, że muszą się opiekować na okrągło osobami niemogącymi żyć całkowicie samodzielnie i same z tego powodu potrzebują wsparcia.

To przejmujący list, a intencja czysta: „Wzywamy Was, którzy stanowicie prawo i reprezentujecie Rzeczpospolitą, do przywrócenia pewności ochrony i odrzucenie słów, które piętnują zamiast chronić – piszą kobiety do władz Polski”. Wydawałoby się, że gdzie jak gdzie, ale w Polsce zostanie przyjęty ze zrozumieniem i zyska szerokie poparcie. Polki i Polacy nieraz dzielili los uchodźców i migrantów. W tym los uciekinierów przed Rosjanami.

Właśnie zbliża się 45. rocznica podpisania porozumień sierpniowych, torujących drogę do powstania „Solidarności”. Słusznie szczycimy się tym ruchem. Jednak solidarność zobowiązuje także dzisiaj, gdy potrzebują jej napadnięci przez Putina Ukraińcy.

Ale antyukraińska propaganda prawicy zrobiła swoje. Prawie 60 proc. pytanych w sondażu SW Research zamówionym przez Onet poparło weto Nawrockiego. A to znaczy, że odrzucili ideę solidarności. Nie przyszło im do głowy, że gdyby Rosja napadła na Polskę, a oni musieliby uciekać, mogliby zostać potraktowani w innych krajach, gdzie szukaliby schronienia i pomocy, tak samo jak kobiety ukraińskie u nas przez weto Nawrockiego, czyli jako „zakładniczki” sporu politycznego.

Poparcie dla weta Nawrockiego pokazuje, jak łatwo manipulować ludźmi nawet w tak czystej moralnie sprawie, jaką jest solidarność z najsłabszymi, niewinnymi i niezdolnymi do stawienia oporu ani do samodzielnego radzenia sobie w ekstremalnej życiowej sytuacji. Wystarczy dezinformacja, podbijanie nacjonalistycznego bębenka, zasypywanie social mediów antyukraińskimi historyjkami spod budki z piwem: ktoś coś widział albo usłyszał od znajomego i już to wrzuca do internetu.

Fakty, liczby, ekspertyzy gospodarcze i społeczne są ignorowane. Generalizacja za generalizacją rozkręca spiralę niechęci. Nieliczne przyzwoite głosy biskupów i działaczy katolickich, takich jak w warszawskim Klubie Inteligencji Katolickiej, nie przebijają się do prawicy rzekomo katolickiej.

List do tuzów państwa polskiego: prezydenta, premiera, marszałka Sejmu i marszałkinu Senatu, podpisały m.in. była zastępczyni RPO Hanna Machińska, przełożona katolickiej wspólnoty Chleb Życia siostra Małgorzata Chmielewska oraz byłe pierwsze damy, Danuta Wałęsa, Anna Komorowska i Jolanta Kwaśniewska.

Ale nie ma Agaty Dudy ani Marty Nawrockiej. Może ta ostatnia nie zauważyła – a powinna – że żona Donalda Trumpa, idola i mentora polskiej prawicy, w tym otoczenia jej męża i samego Nawrockiego, napisała w połowie sierpnia list do Putina z prośbą o umożliwienie powrotu do domu dzieciom rozłączonym wskutek wojny.

To oczywista aluzja do tysięcy dzieci ukraińskich porwanych przez Rosjan i przerabianych na Rosjan i Rosjanki, jakby były łupem wojennym. List Melanii zamieścił na swojej platformie prezydent Trump. Dzięki temu sprawa przebiła się do opinii światowej. W Polsce powinna rezonować szczególnie, bo Niemcy podczas okupacji zgotowali wysiedleńczy los tysiącom dzieci z Zamojszczyzny. Część wymordowali, część przerabiali na Niemców i Niemki. Tych germanizowanych wróciła do Polski po wojnie znikoma liczba.

I po co było to weto? Aby Nawrocki mógł ogłosić w stylu Trumpa, że „po pierwsze Polska i Polacy”. Niestety hasło, by zasiłek 800 plus wypłacać tylko osobom z Ukrainy pracującym legalnie w Polsce, żyrował w kampanii Rafał Trzaskowski. Widocznie w jego sztabie uznano, że może to zmniejszy do niego nieufność po stronie antytuskowej. Wygrać mu to nie pomogło, ale będzie mu pamiętane jako krok fałszywy moralnie, czyli niespójny z jego liberalnym wizerunkiem. I powód kolejnego spięcia w koalicji, bo Hołownia i Lewica go nie poparli.

Nawrocki mówi, że musi być „sprawiedliwość społeczna”, a obywatele polscy mają pierwszeństwo korzystania z usług świadczonych przez państwo. Tylko że pomoc państwa polskiego dla uchodźców zadekretował (słusznie) rząd pisowski, a Tusk ją kontynuował. Dopiero w kampanii się zradykalizował w nadziei, że pomaga Trzaskowskiemu. Jemu nie pomógł, pomógł prawicy, czego dowodzi poparcie dla weta. Dla prawicy solidarność i sprawiedliwość społeczna to zwykle puste hasła mające przyciągać wyborców. Gdy prawica dochodzi do władzy, solidarność i sprawiedliwość zawęża do swoich.

Dziś na prawicy obowiązuje filozofia polityki według Trumpa: coś za coś, a jak nie, to spadówa. Tymczasem solidarność nie polega na dealach, tylko na bezinteresownej pomocy ponad różnicami pochodzenia, narodowości, rasy, języka, kultury, wyznania. Tak jak się to dzieje w służbach ratunkowych czy w stowarzyszeniach i organizacjach humanitarnych – Międzynarodowym Czerwonym Krzyżu, Lekarzach bez Granic, Polskiej Akcji Humanitarnej. To solidarność w działaniu. Najpierw jednak musi być idea, założyciel i czytelne przesłanie. Bo słowa mają znaczenie. Choć wetu sprzeciwiła się mniejszość, to może być dumna, bo zachowała się przyzwoicie.

Reklama