Szlachetne zdrowie

Karol Nawrocki oznajmił światu, że nie zapisze syna na edukację zdrowotną. Jakież było poruszenie na prawicy, gdy pojawił się news, że syn Rafała Trzaskowskiego też nie będzie chodził na te zajęcia. Tyle że to był fake news. Trzaskowski zareagował tweetem: „mój syn będzie uczęszczał na zajęcia o edukacji zdrowotnej; wszystkich zachęcam do brania udziału w tym bardzo potrzebnym przedmiocie”.

Czekam teraz na reakcję Karola Nawrockiego, który momentalnie uczepił się fake newsa, by się nim podeprzeć: sam ogłosił, że jego syn nie będzie chodził na te zajęcia. W Radiu Zet wbił szpilę Nowackiej: nie powinna się szokować tym, że są rodzice, którzy nie chcą posłać swych dzieci na te zajęcia, „tylko tym, że jest ich (rodziców) tak wiele”.

Tak wiele? W sondażu SW Research zapytano, czy zgadzają się z opinią episkopatu, że nowy przedmiot służy „systemowej deprawacji dzieci”. Prawie połowa pytanych (48,6 proc.) odpowiedziała, że się nie zgadza, ponad dwa razy więcej niż tych, którzy się zgodzili z biskupami (22,6). Oczywiście, poparcie w sondażu to nie decyzja rodzicielska.

Absurdalna i obłudna kampania kościelna przeciwko edukacji, przede wszystkim w sprawach zdrowia seksualnego, zrobiła swoje. Zwłaszcza tam, gdzie Kościół wraz z prawicą polityczną wciąż kontroluje życie społeczne. O to chodzi w tej brudnej kampanii, by zachować tę kontrolę, a nie o zdrowie dzieci.

Ministerstwo edukacji spodziewało się, że może nawet połowa dzieci nie zostanie zapisana na nowy przedmiot. I że prawica walnie się do tego przyczyni. Nawrocki swym komunikatem, że syna nie zapisze, dał jasny sygnał społeczeństwu, na czym mu zależy: nie na edukacji, lecz na prawicowej ideologii idącej pod rękę z klerykalnym obskurantyzmem. Tylko dzieci szkoda.

To, że Nawrocki wraz z prawicą chętnie i bezzwłocznie sięgnął po kłamstwo dotyczące jego niedawnego rywala, oznacza, iż nadal obawiają się politycznie Trzaskowskiego. Prezydent Warszawy i wiceprzewodniczący PO wrócił na scenę polityki krajowej po tegorocznym Campusie Polska nastawionym głównie na młodych.

Fake news miał go skompromitować, gdyż w kampanii prezydenckiej Trzaskowski popierał edukację zdrowotną, a z fałszywki wpuszczonej do obiegu przez prawicowe media miało wynikać, że się od niej odcina. Autorzy tej dezinformacji liczyli, że nawet jeśli Trzaskowski ją sprostuje, to i tak nie wywoła to już takiego zainteresowania jak pierwotny fake news.

Takiego dna sięga dziś polityka i debata publiczna w Polsce. Robienie brudnej polityki na dzieciach to nikczemna jazda po bandzie. I wielkie ryzyko na przyszłość dla rodziców na każdym szczeblu społecznym, którzy w niej uczestniczą. Dzieci dorosną i zażądają wyjaśnień, czemu rodzice odcięli je od wiedzy, która pozwoliłaby im uniknąć kłopotów z ich zdrowiem fizycznym, społecznym i psychicznym.

Reklama