Ziemski raj ureligijniony

Ensemble Peregrina wystąpił bodaj po raz pierwszy na Wratislavii. Z atrakcyjnym, acz trudnym programem średniowiecznych opracowań tekstów z Pieśni nad pieśniami.

Czym jest Pieśń nad pieśniami? Najpewniej zbiorem pieśni weselnych. Jak trafiła w kontekst biblijny i dlaczego? Jak – nie wiadomo, dlaczego – zapewne dlatego, że jest to bardzo mocny, bardzo zmysłowy tekst. I choć całkowicie świecki, zyskał kontekst religijny – najpierw w judaizmie, potem w chrześcijaństwie. I o ile w judaizmie jest traktowany jako metafora, to w chrześcijaństwie zmieniano jego sens całkowicie, mieszając go ze swoimi wstawkami, co było widoczne w wielu tekstach dziś zaśpiewanych.

Wydaje się, że po prostu w jakiś sposób jego ewidentna intensywna erotyczność przerażała chrześcijańskich kapłanów w takim stopniu, że postanowili go sobie przywłaszczyć i po swojemu zneutralizować, wpisując we własną nowomowę. Tym bardziej, że dla Żydów ten tekst jest częścią ich autentycznej tradycji, natomiast dla chrześcijan jest zewnętrzny. Ponadto takie teksty pozwalają wierzyć, że jest możliwy swoisty raj na ziemi, że może być nim miłość między kobietą i mężczyzną. O, a to już nie do zaakceptowania. Stąd przekształcenie Oblubienicy w Eclesię (Kościół!), a Oblubieńca w Chrystusa. Brzmi to jakoś nieprzyzwoicie, zwłaszcza w zestawieniu z tymi dopiskami. Ale ubrane w muzykę może być piękne.

Peregrina wystąpiła dziś w składzie: pięć śpiewaczek (Agnieszka Budzińska-Bennett grała jeszcze na harfie, jak również inna członkini zespołu, Grace Newcombe), jeden śpiewak (świetny Matthieu Romanens) i towarzyszący im ostatnio często na fideli Baptiste Romain. Szefowa zespołu wybrała utwory z Bawarii i Nadrenii (w tym Hildegardy z Bingen), Anglii, Śląska, Paryża (jedna z pieśni przypisywana jest Abelardowi), Włoch, a do dramatu liturgicznego z Ratyzbony, w którym Oblubienica i Oblubieniec prowadzą dialog, zrekonstruowała muzykę wykorzystując inne utwory chorałowe.

Wykonane to wszystko było perfekcyjnie, choć całość, trwająca ponad godzinę, jest piekielnie trudna. Ale na tym właśnie polega profesjonalizm. I artyzm – można było się wzruszyć. Tym bardziej, że tekst Pieśni nad pieśniami jednak i tak się przebija spod próbującej ją przykryć otoczki. Nie, nie daje się przykryć.

PS. Przyjechała Marthita. Ale czy wystąpi, będzie wiadomo dopiero, kiedy wejdzie jutro na estradę… 😆

Reklama