W stronę piekła

Dziś w kościele św. Marii Magdaleny ryzykowne, ale mocne połączenie Adagia z X Symfonii Mahlera z nowym Children’s Requiem Zygmunta Krauzego. W pierwszym utworze melancholia i przeczucie grozy, w drugim – już piekło.

Jacek Kaspszyk, jak wiadomo, ma znakomitą rękę do Mahlera. Poprowadził pięknie Sinfonię Varsovię w tym niezwykłym fragmencie, jaki kompozytor ponad wiek temu nam pozostawił i jaki dla wielu nie potrzebuje niczego dopisanego – choć różni już próbowali tę symfonię uzupełnić. Moim zdaniem też niepotrzebnie. Przywołujące dekadenckie nastroje linie melodyczne, wijące się powoli jak ornamenty secesyjne (nie będące jednak ornamentami, tylko zapisem emocji), nagle pod koniec zmieniają się w upiorny akord z zupełnie innej bajki. To jak otwarcie drzwi w przyszłość, całkiem już niedaleką. W to piekło, które m.in. 35 lat później również zajrzał ten kompozytor, też na chwilę, zaraz potem udając, że tego nie było – tak jakoś mi się to nagle skojarzyło.

Krauze zaprowadził nas do piekła dzieci – i nie tylko – z naszego, XXI wieku. Dzieło monumentalne, z udziałem chóru mieszanego i dziecięcego, dwojga solistów i orkiestry, ma części nazwane częściami wziętymi z formy requiem, ale poza tym – jeśli chodzi o tekst – nie mającym z tym nazwami wiele wspólnego. Introitus to wprowadzenie tematu-nie tematu symbolizującego grozę, a składającego się z powtarzanych nut. I tu mam do tekstu największe zastrzeżenia. W wypowiedzi zacytowanej w programie kompozytor deklaruje: „Przekaz utworu ma być wyłącznie humanistyczny, unikający jakiejkolwiek interpretacji politycznej”. Ale w tej części chór wylicza – ponoć na podstawie raportu ONZ – ilość dzieci, które zginęły w roku 2023 (w którym kompozytor rozpoczął pracę nad utworem), wymieniając szereg krajów, bez śladu zauważenia, że w tym właśnie roku miała miejsce ta zbrodnia (która nawiasem mówiąc była przyczyną wojny w Gazie). Tam też zginęły dzieci i młodzież, niewinni cywile, to było naprawdę ludobójstwo. I ani słowa o tym? To już jest interpretacja polityczna w samym doborze danych.

Dobrze przynajmniej, że zostały zauważone inne zbrodnie: zarażanie dzieci nienawiścią. Tak się dzieje w wielu krajach rządzonych przez tyranie (w Gazie też, i to od pokoleń – z podręczników szkolnych). Dzieci też zabijają. Ale stworzenie z nich maszynek do zabijania to też jakby ich uśmiercenie. Wstrząsające wypowiedzi 12-latka, który mordował ludzi, czy 16-latki obcinającej głowy i ręce maczetą, ponoć na filmach beznamiętne, tu są śpiewane przez solistów, jednak z emocjami, które z charakterem tych wypowiedzi się kłócą. Nawiasem mówiąc nie zrozumiałam ani słowa ze śpiewu solistów, choć głosowo oboje (Marcelina Roman i Michał Partyka) byli dobrzy.

Muzycznie ów „motyw grozy” przeplata się z fragmentami charakterystycznego dla Krauzego stylu „recytatywnego”, składającego się z owych urywanych, dramatycznych motywów, które często spotykamy w jego operach, ale też pojawiają się w utworach instrumentalnych. Zaskakującym pomysłem jest wplecenie wesołych, niewinnych piosenek dziecięcych śpiewanych na pojedynczych sylabach, pochodzących z Kongo, Sudanu i Ukrainy. Tworzą one kontrast z dramatycznym kontekstem, ale też są krótkimi momentami rozluźnienia. Dopiero w finale dzieci wypowiadają tekst: to wypowiedź małej dziewczynki, która chciałaby napisać do najpotężniejszego człowieka na świecie: zatrzymaj wojnę. Ale oczywiście to nie zależy od jednego człowieka, nawet najpotężniejszego.

Reklama