Książki groźniejsze od bomb
Symptomatyczny nalot izraelskiej policji na legendarną księgarnię w Jerozolimie.
Nie wyobrażam sobie, by w Jerozolimie nie zajrzeć na ulicę Salehadin, gwarną o każdej porze roku poza piątkami, gdy zamykają się sklepy, zielarnia, restauracyjki. To zaledwie dwa kroki, no, może sto dwa od Bramy Damasceńskiej. Po drodze mija się stoiska z grillowanym mięsem, pieczywem, wszystko palestyńskie, bo jesteśmy już we Wschodniej Jerozolimie, zajmującej część miasta wytyczoną przez linię tramwaju ciągnącą się wzdłuż dawnej zielonej linii, dzielącej miasto do 1967 r. na część zachodnią, izraelską, kontrolowaną przez Jordanię. Dziś nie ma fizycznych barier ani posterunków, wystarczy spacer na Salehadin, główną „arterię” palestyńskiej części. Ta „arteria” to może na wyrost, bo to zwykła ulica, ale usytuowana niedaleko dworca autobusowego, skąd odjeżdżają autobusy do Ramallah. Dalej ciągną się dzielnice Bab a-Zahara, Wadi al-Dżoz czy American Colony.
Jeśli idzie się na północ, po lewej stronie napotka się niepozorną Księgarnię Edukacyjną, miejsce nienachalne, za to kultowe. Od 40 lat prowadzi je rodzina Muna (mają jeszcze jedną filię). To wąska „kiszka” z niewielkim barem-kawiarnią i antresolą. Od lat są tu organizowane spotkania autorskie, miejsce przyciąga turystów, dziennikarzy, aktywistów, ludzi zainteresowanych. Byłam tam wielokrotnie, znam 33-letniego Ahmeda i jego 41-letniego wujka Mahmuda. Sprzedają książki o Palestynie, powieści, przewodniki, nie tylko po arabsku, ale – co istotne – również w innych językach, po angielsku czy niemiecku. To na pewno jedno z ciekawszych miejsc na kulturalnej mapie Wschodniej Jerozolimy.
W zeszłą niedzielę izraelska policja urządziła nalot na księgarnię w poszukiwaniu dowodów podżegania do nienawiści. Skonfiskowano ok. 300 książek, Mahmuda i Ahmeda zatrzymano na 48 godzin. Poddano ich 15-minutowemu przesłuchaniu, nie wypytywano o poglądy czy książki, a zarzut zamieniono na „wywoływanie niepokoju publicznego”. Obu wypuszczono i zarządzono pięciodniowy areszt domowy, książki oddano, z wyjątkiem ośmiu, w tym kolorowanki dla dzieci pt. „Od Rzeki do Morza”, jak relacjonują właściciele księgarni w rozmowie z „Guardianem”. Książka była na zapleczu, czekała na recenzję i nie była w sprzedaży. Mahmud powiedział „Guardianowi”, że w trakcie zatrzymania przyszedł ktoś mądry w porządnym mundurze, obejrzał wszystkie książki i stwierdził: „te książki są niewygodne dla naszych uszu, ale nie są nielegalne”. „Haaretzowi” Mahmud mówił, że policjanci dosłownie „oceniali książki po okładce”, za podejrzane uznając te z flagą palestyńską, zdjęciem szejka Jassina czy słowem „antysemityzm”. Ponoć jeden z policjantów chciał zarekwirować gazety po arabsku i angielsku, w tym „Haaretz”, ale po telefonie do przełożonego odstąpił od tego pomysłu.
Jeśli Mahmud wiernie przytoczył to, co usłyszał w izraelskim areszcie, to widać chodzi o nadgorliwość służb i zastraszenie. Po 7 października Izrael zaostrzył prawo dotyczące wspierania terroryzmu (był przypadek znanej izraelsko-arabskiej aktorki, którą chciano pozbawić obywatelstwa za umieszczenie zdjęć szydzących z ataku Hamasu), niedawno Kneset uchwalił ustawę wprowadzającą do pięciu lat więzienia za zaprzeczanie zbrodniom 7 października.
Izrael ma oczywiście prawo zwalczać i zapobiegać terroryzmowi, który nie jest tu teorią, ale ponurą rzeczywistością, ale szczycenie się tytułem jedynej demokracji na Bliskim Wschodzie również zobowiązuje. Źle w tym kontekście wyglądają naloty na księgarnie, zwłaszcza jeśli prawdą jest, że przeciwko Mahmudowi i Ahmedowi nie znaleziono żadnych dowodów. Trudno oprzeć się wrażeniu, że to objaw prawicowego wzmożenia. I prawdopodobnie odprysk sprawy sprzed kilku tygodni, gdy policja zatrzymała kobietę niosącą w torbie kupione na Starym Mieście książki wzywające do oporu wobec Izraela, napisane przez Sinwara i Nasrallaha. Właściciela księgarni aresztowano, ją zamknięto na 30 dni. Według „Haaretz” przeszukanie u rodziny Muna jest efektem tamtej sprawy. Oto komunikat policji: „Podczas operacji przeprowadzono przeszukanie w dwóch księgarniach podejrzanych o sprzedaż książek zawierających podburzające treści. Podejrzani zostali aresztowani. Śledczy z regionu Dawida rozpoczęli dochodzenie i znaleźli wiele książek promujących palestyński nacjonalizm”.
„Wszystkie książki w księgarni są dostępne w Bibliotece Narodowej i zostały opublikowane przez renomowanych wydawców” – powiedział Mahmud „Haaretzowi”. „Podważamy narrację izraelską, ale i palestyńską. Jesteśmy zobowiązani wobec naszego społeczeństwa i naszej misji, będziemy ją kontynuować. Jeśli Izrael chce cenzurować książki, niech opublikuje listę, co jest dozwolone, a co zabronione do czytania”.