Ten jacht nie miał szans dotrzeć do Gazy. Swój cel jednak osiągnął
Izraelskie siły zbrojne zatrzymały jacht z 12 aktywistami na pokładzie, zmierzający do wybrzeży Gazy z pomocą humanitarną.
Ten jacht nie miał szans dotrzeć do Gazy, tak jak nie dotarły inne statki w ramach Freedom Flotilla Coalition (FFC). Izrael nigdy by do tego nie dopuścił. Na początku maja „Conscience” (Sumienie) stanął w płomieniach u wybrzeży Malty, zaatakowany przez niezidentyfikowane drony. Ucierpiało czterech wolontariuszy, o atak oskarżono Izrael. Odpowiedział, że „bada sprawę”.
Jacht „Madleen” (to imię jedynej rybaczki w Gazie), z 12 wolontariuszami z Brazylii, Francji, Holandii, Niemiec, Turcji, Hiszpanii i Gretą Thunberg, wypłynął z Sycylii 1 czerwca. Aktywiści chcieli przełamać blokadę Gazy i zawieźć tam pomoc humanitarną, w tym mleko dla niemowląt, środki medyczne i podstawowe produkty spożywcze. Tak niewielkie ilości nie zmieniłyby sytuacji, to miał być symboliczny gest solidarności. Izrael od dawna przekonuje, że w Gazie nie ma głodu, ale nie da się zaprzeczyć oczywistym faktom. Trwająca prawie trzy miesiące blokada i nieskoordynowana akcja dystrybucji pomocy doprowadziła ponad 2 mln mieszkańców nad przepaść. Zewsząd słychać wyraźnie, że rząd Netanjahu łamie prawo, używając głodu jako broni. Podstawową zasadą jest ochrona cywilów, według coraz większej części świata Izrael świadomie ją łamie, próbując wywrzeć presję na Hamas, by uwolnił zakładników. Ta metoda ewidentnie nie działa.
Dziś nad ranem FFC opublikowała nagranie, z którego wynika, że załoga „Madleen” została „porwana”, a ładunek skonfiskowany. Izraelskie MSZ podało, że „jacht selfie celebrytów bezpiecznie dociera do Izraela”, aktywiści wrócą do swoich krajów, a zarekwirowana pomoc dotrze do Gazy ustalonymi kanałami. Widać, jak żołnierze rozdają wodę i kanapki ubranym w pomarańczowe kamizelki ratunkowe pasażerom. Że niby izraelska armia „uratowała” aktywistów? To obrazki głównie na użytek wewnętrzny, ale i dla świata. Ten sam efekt ma wywołać pogardliwe określenie „jacht selfie”, sugerujące, że osoby na pokładzie tylko się promują.
Izrael na takich akcjach może tylko stracić. O „Madleen” napisały niemal wszystkie media, zwracając uwagę na zasadniczy problem, jakim jest niedostateczna pomoc dla Gazy. Specjalna sprawozdawczyni ONZ ds. praw człowieka na okupowanych terytoriach palestyńskich Francesca Albanese wezwała statki w regionie, aby nadal sprzeciwiały się blokadzie wokół Gazy. Nikt nie spodziewa się masowej reakcji na ten apel, ale nie przynosi to chluby Izraelowi.
Na szczęście tym razem udało się uniknąć tragedii. W 2010 r. dziewięciu pasażerów tureckiego statku „Mavi Marmara” płynącego w ramach Gaza Freedom Flotilla zginęło podczas abordażu izraelskich komandosów ze słynnej Flotylli 13 (zginął też jeden z żołnierzy). To plama na honorze izraelskich służb. Premier Netanjahu przeprosił ówczesnego premiera Turcji Recepa Erdoğana, a Izrael wypłacił rodzinom ofiar 20 mln odszkodowania. Netanjahu wie, że to się nie może powtórzyć. Najlepszym sposobem na to, by do tego nie dopuścić, jest doprowadzenie do jak najszybszego zakończenia wojny, ustabilizowanie systemu pomocy i odbudowa zrujnowanej półenklawy.
Wszyscy zadają sobie dziś pytanie, jak długo Gaza wytrzyma. Nie mniej istotne jest to, jak długo Izrael może się opierać międzynarodowej krytyce.