Zgoda, a Stuhr rękę poda

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Niewiele brakowało, a Maciej Stuhr, grający Papkina w warszawskim Teatrze Komedia, podałby mi rękę. Aktor wybrał jednak młodszego widza i jego uściskał. A to szkoda! Doskonale się bawiłem na „Zemście” Fredry, czyli jak zawsze, choć przecież za każdym razem inaczej. Kilka lat temu oglądałem Daniela Olbrychskiego w roli Cześnika. I tam, i tu – palce lizać!

Młodzi przyjaciele, którzy byli ze mną, narzekali, że do przerwy wiało nudą (nie zgadzam się), a huk emocji aktorzy zafundowali widzom dopiero w drugiej części przedstawienia. To prawda, że po przerwie można było nawet zarobić kijem bejsbolowym od Stuhra, no i na scenie zrobiło się mocno seksualnie, pojawiły się też wulgaryzmy, jednak nudy nie było nigdy.

Młody widz jest wymagający, język Fredry już mu nie wystarcza. Żeby chwyciło, musi być zajebiście, a nie tylko śmiesznie. I było. Reżyser Michał Zadara niczego ze sztuki nie ujął (w programie wydrukowano zapewnienie, że to 100 proc. Fredry), a jedynie dodał. Akcja dzieje się nie na wsi, lecz w dużym mieście, nie w zamku, lecz w barze (a raczej knajpie, do której chodzą gangsterzy), aktorzy jednak mówią językiem oryginału, czasem tylko dorzucą współczesne słowo. Bohaterowie mają smartfony, laptopy, a zamiast szabli i gwintówki (do strącenia „makówki”) – noże i pistolety.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Plan zemsty

Prawica chce wykorzystać osłabione po wyborach morale w obozie władzy, aby ostatecznie pokonać swoich wrogów. Grozi procesami i więzieniem, głosząc dokończenie antyliberalnej rewolucji. To ma być odwet nie tylko na przeciwnikach, ale też na ich wyborcach. Co z tym zrobi druga strona?

Mariusz Janicki

Poszedłem na tę sztukę dla Macieja Stuhra, natomiast wyszedłem owładnięty grą Arkadiusza Brykalskiego. Akurat reżyser powierzył mu rolę Cześnika, ale aktor ma takie warunki, że mógłby zagrać i Papkina, i Rejenta, a w roli Wacława na pewno byłby lepszy od Filipa Lipieckiego, choć ten nie grał źle. Gdyby Zadara wpadł na pomysł, że aktorzy mogą wcielać się w różne role, natychmiast przyszedłbym do Teatru Komedia jeszcze raz. 

Widownia pełna, publiczność od podstawówki po dom spokojnej starości. Do toalety nie było szans się dopchać, do kawiarni tak. Szczegóły tutaj.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj
Reklama