Święta u wierzących inaczej albo wcale

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Nie odzywałem się przez parę dni, ponieważ jeździłem po rodzinie. A ponieważ krewnych i powinowatych mam różnych wyznań i poglądów, codziennie doświadczałem mocnych wrażeń. W końcu rodzinę ma się po to – przynajmniej ona tak sądzi – aby pouczała i tłumaczyła, jak powinno się żyć.

Od niewierzących dowiedziałem się, że źle robię, iż uczestniczę w całym tym cyrku. Jak wiadomo, religia w Polsce jest polityczna, a Boże Narodzenie najbardziej. Rodzina ma nadzieję, że przynajmniej do kościoła nie poszedłem, aby mi wodę z mózgu robiono. Choinka, prezenty i potrawy wigilijne to już maks. Inni byli bardziej radykalni w demonstrowaniu niewiary. Dostałem od nich opieprz za to, że jestem za mało antyklerykalny.

Odreagowałem u rodziny, która z kościoła nie wychodzi. Musiałem się tłumaczyć, dlaczego tak rzadko bywam w domu Bożym. Całe szczęście, że córka niedługo idzie do komunii świętej, więc będę musiał chodzić razem z dzieckiem do kościoła. Nie wiem, czy idzie? No, tego to chyba im nie zrobię?

Wpadłem też do rodziny, która jest religijnie mieszana. Była okazja powspominać, jak to dawniej ta czy tamta ciotka została wyklęta, bo wyszła za mąż za katolika, a wujek katolik miał przerąbane u swoich rodziców, gdyż ożenił się z prawosławną. Jak zechcę, mogę uczestniczyć znowu w Bożym Narodzeniu, gdyż święta prawosławne będą za tydzień. Pojadłem też u jednych i drugich bardzo obficie.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Pasożyty z patożycia

Mogłoby się wydawać, że TikTok to kilkunastosekundowe rolki, które młodzi nałogowo scrollują. Ale są tam również kilku-, a nawet kilkunastogodzinne live’y, na których z pozoru nic się nie dzieje. I to one są kluczowe. Tam się zarabia, buduje pozycję, rekrutuje zwolenników.

Agnieszka Sowa

Wpadłem także do rodziny, bardzo bliskiej zresztą, która nie jest chrześcijańska. Musiałem cały czas prosić córkę, aby nie śpiewała kolęd, bo nie wszystkim się to podoba. Dziecko robiło wielkie oczy, gdyż nie mogło pojąć, w czym rzecz. Córka ma siedem lat, więc nie pamięta, że tak samo było rok temu. Niedługo będzie doskonale się orientować, na jaką nutę należy śpiewać u tych krewnych, a na jaką u tamtych.

Co roku obiecuję sobie, że muszę w innym terminie pielgrzymować po rodzinie, ale naprawdę nie ma kiedy. Koniec grudnia to najlepsza pora, aby się odwiedzać. Chociaż jest ciężko, to trzeba, inaczej człowiek nie będzie znał swoich bliskich. Zazdroszczę tym, którzy mają rodzinę zrobioną na jedno kopyto.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj