Cateen na Ogrodach

Tak się złożyło, że Hayato Sumino, choć występował całkiem niedawno w Polsce (jesienią w NOSPR, w czerwcu w NFM), w Warszawie zagrał właśnie po raz pierwszy od Konkursu Chopinowskiego sprzed czterech lat.

Cateen – pod tym nickiem zaczynał być popularny właśnie w okolicach naszego konkursu, a wzięło się to imię oczywiście od jego kotów. Dziś jest już po prostu znany jako świetny muzyk z poczuciem humoru, który jest zarazem znakomitym pianistą klasycznym o błyskotliwej technice, sprawnym improwizatorem i kompozytorem, a także pianistą jazzowym.

Częścią jego ujmującej osobowości jest naśladowanie z premedytacją wizerunku Chopina (jeszcze na konkursie zastanawiałam się, czy przypadkiem nie poprawił sobie nosa na chopinoidalny, bo fryzura była już wtedy ewidentnie chopinowska). I słusznie zauważył zapowiadający jego recital na Ogrodach Muzycznych Łukasz Strusiński, że mimo iż Chopina w programie koncertu nie było, to wokół Chopina się ten program kręcił. Nawet początkowy Bach – Preludium i fuga C-dur z II tomu Wohltemperiertes Klavier oraz Partita c-moll – był aluzją do tego, że Chopin swój dzień właśnie od grania Bacha rozpoczynał. Świetne to było granie, bez kompleksów, choć nagłośnienie fortepianu nie wpływało dobrze na barwę.

Bezpośrednio do Chopina nawiązywały dwie kolejne kompozycje samego Sumino: New Birth i Recollection, zręcznie i dowcipnie wplatające cytaty. Niektóre ze swoich utworów pianista grał na pianinku, które miało z przodu odsłonięte struny, więc można było szarpać je bezpośrednio lub przytrzymywać tłumiki. Z kolei do improwizacji, ale raczej bliskiej jazzu, odnosiło się kilka etiud Nikołaja Kapustina z op. 40.

Kolejne własne dzieła pianisty mniej przypominały Chopina: Human Universe (bliskie barokowi i jazzowi) oraz Trzy Nokturny (pierwszy, drugi i trzeci), które z Chopinem łączy tylko tytuł. (Wszystkie te utwory pochodzą z najnowszej, autorskiej płyty Sumino.) Daleko już od naszego kompozytora odeszła V Sonata Fis-dur Skriabina, który przecież był wielbicielem jego twórczości. I na koniec utwór-wyczyn: niezwykle przemyślna własna transkrypcja Bolera Ravela. Po tym ostatnim zwłaszcza utworze publiczność (a tym razem przyszło wielu młodych ludzi, a także Japończyków) prawdziwie oszalała. W tym momencie pianista otrzymał niespodziankę: ogłoszono, że było to ostatnie wykonanie Bolera przed trzydziestką, bo właśnie ma urodziny – i na ekranie wyświetliły się życzenia. Zaskoczony mile pianista zagrał na bis Chopina – tym razem całkowicie prawdziwego (Walc Es-dur) – i takie wariacje. Wychodziło się z tego koncertu w świetnym humorze, ustawiła się długa kolejka po autografy, a Cateen zapewne już niedługo do nas wróci.

Reklama