Koncerty na głuchym pantalionie
I znów oba koncerty Chopina, ale tym razem w tym samym wykonaniu i na instrumentach historycznych.
Dmitry Ablogin wybrał tym razem kopię buchholtza, czyli instrumentu, na którym Chopin grywał w Warszawie, najprawdopodobniej także na owym pamiętnym koncercie pożegnalnym, po którym cytował swojego profesora Józefa Elsnera, który skarżył się, „że mój pantalion głuchy i że basowych passaży słychać nie było”. Brzmienie jego rzeczywiście jest nikłe i można było mieć obawy, czy dość duży skład Freiburger Barockorchester go nie przykryje.
Ten koncert nie zaczął się od Bacha, za to od Mozarta. Chyba już tu kiedyś wspominałam, że moim zdaniem początek uwertury do Don Giovanniego grany na instrumentach z epoki ma w sobie więcej grozy niż wykonania na instrumentach współczesnych – z tym ostrym brzmieniem kotłów i szklistym – smyczków. Ablogin, wszedłszy potem na scenę, zaczął z kolei od swojej specjalności – preludiowania: od owych pierwszych groźnych akordów przeszedł parę tonacji, aż do f-moll. Muzycy zastosowali bowiem kolejność nie według numerów koncertów, ale chronologicznie, według czasu powstania.
Orkiestra znów grała owe NIFC-owskie opracowania i muszę stwierdzić, że nie bardzo mi się one podobają – brzmią dość ciężko, nawet na instrumentach historycznych. Trudno, trzeba przywyknąć, ale tu i ówdzie chętnie widziałabym pewne retusze. Ablogin jednak poradził sobie z tą współpracą, zwłaszcza, że była widoczna wzajemna sympatia między zespołem a solistą. Trochę mniej pewny był Koncert f-moll – ze strony orkiestry, bo pianista nie miał żadnych kłopotów (grał go też na konkursie 7 lat temu), zwłaszcza w dętych zdarzały się różne przygody (słynne wejście waltorni jednak było w porządku). Za to Koncert e-moll – o wiele swobodniejszy z obu stron. Jednak na bis artyści wrócili do wolnej części Koncertu f-moll, która wypadła lepiej niż za pierwszym razem.
I choć może czuło się pewien niedosyt w związku z dyskretnym brzmieniem instrumentu, to zawsze cieszy obcowanie z tą wspaniałą osobowością muzyczną, jaką jest Ablogin.
Komentarze
Rodion Szczedrin +
Dziś zrobiłam sobie wolne, z wielu powodów. Nie chciało mi się w ogóle nic. Smutna dziesiąta rocznica też się do tego przyczyniła.
Takie to przypadki – Szczedrin będzie miał (właściwie już ma) tę samą datę śmierci. Ostatnio trochę mi było przykro – rozumiem, Soyka był dużego kalibru postacią (nawet w sensie dosłownym), ale tego samego dnia zmarł Marcel Łoziński, gigant dokumentu, i wspomnienia o nim zupełnie przepadły. Nawet w moim piśmie w wersji papierowej (w sieci było).
Pantalion, pantaleon czy jeszcze inaczej – to zawsze oznaczało fortepian pionowy, czyli żyrafę. Fryderyk Buchholtz robił takie i wielu pianistów miało wówczas nieszczęście na nich grać. Problem w tym, że żaden się nie zachował i nie ma z czego zrobić kopii. NIFC ma za to normalny, skrzydłowy fortepian od Buchholtza i to pewnie była jego kopia, jak się domyślam? Nie znam się na żywocie Chopina za bardzo, więc pytam: czy on rzeczywiście grał na koncercie pożegnalnym na tym niewydarzonym pantalionie (żyrafie), czy tylko tak napisał, a grał na czymś normalniejszym?
Fortepian NIFCu jest trochę młodszy niż instrumenty wtedy dostępne w Warszawie, datowany na 1835 lub później, ale to szczegół, mechanika pewnie jest podobna.
Odnośnie ostatnich smutnych pożegnań i różnic w podejściu mediów i osób państwowych nawet, mnie uderzyła ogromna dysproporcja między nagłośnieniem śmierci Joanna Kołaczkowskiej i Urszuli Kozioł. No mimo wszystko ranga twórczości Kozioł jest dużo większa niż kabaretowe występy, tymczasem to, co się działo w mediach, stopień nagłośnienia odejścia Kołaczkowskiej, pośmiertne odznaczenie jej Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, przy bardzo cichym pożegnaniu Kozioł wzbudziło mój niesmak.
@Wielki Wódz
NIFC chwali się kolekcją 9 fortepianów historycznych. W tej liczbie jest rekonstrukcja skrzydłowego Buchholtza wykonana na podstawie oryginału datowanego na 1825-1826 zachowanego w Muzeum Krajoznawczym w Krzemieńcu. Nie chwali się żadnym oryginałem Buchholtza, a tym bardziej z 1835 r. O czymś nie wiem?
@notaria
Joanna Kołaczkowska (1966).
Urszula Kozioł (1931).
@ścichapęk
Wiem to, ale czy coś z tego wynika? Naprawdę dorobek Kołaczkowskiej zasługiwał na Order, a Kozioł nie?
@notaria 30 SIERPNIA 2025 8:00
100/100 🙂
Proszę też zauważyć, jak nasze media pieją z zachwytu na wieść o czwartoplanowej roli naszego aktora w amerykańskim serialu lub filmie sensacyjnym…
Urszula Kozioł miała już wiele odznaczeń w swym długim życiu, w tym złotą Glorię Artis i Nike (miała też i Krzyż Kawalerski, i Krzyż Komandorski), więc tu bym nie miała pretensji. Ale rzeczywiście mało się o jej śmierci mówiło. Jeszcze mniej, a propos sędziwych poetek, mówiło się o zmarłej w kwietniu Krystynie Miłobędzkiej (o rok młodszej od Kozioł), która była niesamowita, acz niestety bardzo niszowa.
Co do pantalionu, ja po prostu cytuję Chopina, tak w liście do Tytusa napisał o tym koncercie. Nie wnikam, czy pisał zgodnie z definicją, czy może był to żarcik, ale tak w tym liście stoi.
https://chopin.nifc.pl/pl/chopin/list/668_do-tytusa-woyciechowskiego-w-poturzynie
NIFC-owy buchholtz jest oczywiście kopią wykonaną przez Paula McNulty – nieraz tu o nim wspominaliśmy, relacjonowałam też jego inaugurację.
Z opisów instrumentów historycznych NIFC w książce programowej:
„Instrument jest kopią zachowanego w zbiorach Muzeum Krajoznawczego w Krzemieńcu na Ukrainie fortepianu skrzydłowego Fryderyka Buchholtza z Warszawy z ok. 1825-1826 roku. (…)”
Dziękuję, czyli kopia jest na podstawie innego fortepianu, nie ze zbiorów własnych.
A w zbiorach własnych, o co pyta zos, NIFC ma taki oto fortepian:
https://fortepian.instrumenty.edu.pl/pl/pianos/show/piano/56
Jak widać, był w stanie godnym pożałowania i pewnie jest, więc się nim nie chwalą. Dwie sztuki w dobrym stanie są w muzeum w Opatówku, jeden wiedeński, drugi angielski.
@ notaria
Twórczość Marcela Łozińskiego czy Urszuli Kozioł od dawna jest mi bardzo bliska. Zabolało mnie jedynie słówko „niesmak”, nic więcej.
@ WW
No faktycznie, nie chwalą się nim. SL mówił tylko na konferencji, że pozyskali fortepian stołowy, który był własnością Feliksa Janiewicza, i będzie on remontowany, ale raczej nie jest to instrument koncertowy. No, ale to inna sprawa.