Jedenastka finalistów

Ostatni na liście mieli identyczną liczbę punktów, więc 11. Znów przykro z powodu pewnych nieobecności, a niektóre nazwiska zaskakują.

Kogo żal najbardziej tym razem? Przede wszystkim braci Lee, nie tylko uroczych chłopaków, ale też świetnych muzyków, a przy tym każdy z nich jest inną osobowością. To nie tylko to, że polubiliśmy ich, bo mieszkają w Polsce; oni naprawdę są bardzo dobrzy.

Bardzo żal też „Dużego Jacka” – czyżby znów „klątwa pierwszego”? Szkoda też sympatycznego Erica Guo, ale on akurat miał więcej usterek. No cóż, przynajmniej ma już u nas jedną pierwszą nagrodę chopinowską.

Dziwię się też trochę, że zamiast nich znaleźli się na liście Miyu Shindo czy David Khrikuli, a także Vincent Ong, którego III etap był na o wiele niższym poziomie niż poprzedni. No, ale tak wyszło, co zrobić.

A teraz przed nami siedem Koncertów e-moll i cztery Koncerty f-moll (obawiałam się, że będzie gorzej). No i jedenaście Polonezów-fantazji. Trzeba to przeżyć, ech…

Reklama