Wielcy klasycy plus młody romantyk
Klasycy – oczywiście współczesności. Dzisiejszą Środę w UMFC wypełnił koncert studenckiej orkiestry pod batutą Rafała Kłoczki, zorganizowany z okazji stulecia Związku Kompozytorów Polskich.
Wspaniale, że studenci mieli możność wykonania tej muzyki – jak znam polski światek uczelniany, niewiele mają takich okazji. Przez nauczycieli-instrumentalistów II połowa XX w., mimo że dawno minęła, wciąż jest uznawana za diabli wiedzą jaką awangardę. A dzisiejszy program, rzeczywiście wybitny, w większości pochodził właśnie z tej epoki.
Na początek Pensieri notturni Grażyny Bacewicz z 1961 r., z czasów, gdy kompozytorka flirtowała z sonoryzmem. Odeszła więc od bliskiego jej neoklasycyzmu i rytmów ludowych (dzięki którym w miarę bezboleśnie przetrwała czasy stalinowskiego socrealizmu) w stronę mgieł dźwiękowych, tajemniczości, refleksji. Te nocne myśli nie są ponure ani nawet melancholijne, ta noc skrada się jak kot, a od czasu do czasu pojawiają się króciutkie wizje, jakby artefakty z innego świata muzycznego. Jak sny.
Concerto lugubre na altówkę i orkiestrę Tadeusz Baird napisał w 1975 r., gdy zmarła jego matka. To z kolei, zgodnie z tytułem, utwór naprawdę ponury, żałobny, momentami – pod koniec – ta żałobność jest nawet zbyt dosłowna, gdy po szeregu głuchych uderzeń w kotły pojawiają się werble. Instrument solowy – tak twierdził kompozytor i miał rację – znakomicie się wpisuje w ten nastrój. Solistą był świetny Ryszard Groblewski, którego niestety słyszymy w Polsce nie za często, ponieważ mieszka w Zurychu. Po wykonaniu zwrócił się do prof. Stefana Kamasy, pierwszego wykonawcy Concerto lugubre, dla którego było ono pisane, a który był obecny na sali (95 lat, w dobrej formie), z podziękowaniami za inspiracje dla kompozytorów i dla niego samego. Muzycznie podziękował mu Locatellim.
Livre pour orchestre Witolda Lutosławskiego (1968) to jeden z moich ulubionych jego utworów. I widać było, że „chwycił” w orkiestrze, która grała go z prawdziwym zapałem (z czego czasem wynikały zabawne rzeczy, np. eksponowane solo tuby, które raczej nie było przez kompozytora przewidziane). A na koniec jedyny utwór współczesny, sprzed kilku zaledwie lat: II Symfonia Pamięci Dominika Połońskiego Ignacego Zalewskiego. Miał to być koncert wiolonczelowy dla niego (Dominik marzył, że skompiluje płytę z dedykowanymi mu utworami, których powstała niezła kolekcja – to się niestety nie spełniło). Rozpoczęli współpracę, ale niestety wiolonczelista odszedł w 2018 r. Trudno uwierzyć, że to już siedem lat… Symfonia zawiera trochę materiałów z niedoszłego koncertu. Napisałam w tytule „młody romantyk” – Ignacy Zalewski ma 35 lat (inna sprawa, że zrobił szybką karierę – obecnie jest prorektorem, a zarazem kierownikiem katedry kompozycji na swojej macierzystej uczelni UMFC). Jest więc młody, a romantyczna z ducha jest jego muzyka. Gdyby ktoś mi powiedział, że to utwór np. o wojnie w Ukrainie – uwierzyłabym: to bardzo bojowy utwór, słychać w nim ciągłą walkę i powracające obsesyjne, bolesne motywy. Tak miało być, ponieważ kompozytor zamierzał w tej sposób opisać prawdziwie heroiczną walkę Dominika o życie i grę, która trwała kilkanaście lat. Ta walka nie zawsze składała się z ciemnych stron, były też po drodze powody do radości i satysfakcji, ale utwór tych jasnych momentów nie odzwierciedla. Tylko pod koniec, w momencie uspokojenia na tle brzmienia pustych strun (co jest aluzją do tego, że Dominik w ostatnich latach mógł używać tylko prawej ręki, więc mógł grać tylko na pustych strunach) pojawia się początkowy motyw Sonaty D-dur – a właściwie skrzypcowej Sonaty G-dur, transkrybowanej na wiolonczelę – Brahmsa. Niezapomnianej w wykonaniu Dominika.
Komentarze
Warto dodać, że ten wczorajszy koncert jest w całości na YT:
https://www.youtube.com/watch?v=8Lay2JYXiXc
O, świetnie.
A gdyby ktoś jeszcze był ciekaw liczb i zasięgów Konkursu Chopinowskiego, to tutaj dzisiejsza konferencja prasowa podsumowująca. Ciekawie. Opisywać mi się nie chce, tutaj jest wszystko.
https://www.youtube.com/watch?v=CVEw2eLKL2s