ETPC: Szykanowanie przez legitymowanie nielegalne

Europejski Trybunał Praw Człowieka rozpatrzył moją skargę na bezzasadne i nieprzewidziane w prawie pozbawienie wolności i przyznał mi rację. Oznacza to, że praktykowane przez polską policję wielogodzinne legitymowanie stosowane jako szykana, najczęściej wobec uczestników protestów, jest nielegalne. Narusza art. 4 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, czyli wolność osobistą.

Trybunał orzekł, że przedłużające się legitymowanie jest pozbawieniem wolności, że ten rodzaj pozbawienia wolności NIE JEST PRZEWIDZIANY PRZEZ POLSKIE PRAWO. Stwierdził, że zastosowany przez policję środek nie był proporcjonalny do sytuacji ani niezbędny.

Skarga dotyczyła: bezprawnego pozbawienia wolności, braku skutecznego środka odwoławczego, naruszenia wolności zgromadzeń i wolności słowa (jako dziennikarki). Trybunał dopatrzył się tylko złamania art. 5. Ale to wystarczy do osiągnięcia tego, o co w skardze chodziło: wykazania nielegalności praktyki stosowanej przez policję. Przed Trybunałem w Strasburgu reprezentował mnie pro bono Paweł Osik z Kancelarii Sidor, Pietrzak i Wspólnicy. Ta kancelaria w latach rządów PiS pomogła pro bono wielu osobom z opozycji ulicznej. W sprawie opinie przyjaciela sądu złożyli RPO Adam Bodnar i Helsińska Fundacja Praw Człowieka.

Chodziło o zdarzenia podczas tzw. miesięcznicy smoleńskiej z 10 czerwca 2017 r. Obywatele RP i ich sympatycy blokowali Krakowskie Przedmieście w proteście przeciw nowemu prawu, które zakazywało kontrdemonstracji (to prawo o uprzywilejowanych demonstracjach tzw. cyklicznych obowiązuje do dzisiaj). Przyłączyłam się do demonstracji, siadając z kilkudziesięcioma osobami na ziemi. Policja wzywała nas do usunięcia się, a gdy nie posłuchaliśmy – zniosła siłą. Ale nie na chodnik, a kilkadziesiąt metrów dalej, na podwórko przy Miodowej, gdzie zostaliśmy – kilkadziesiąt osób – uwięzieni na około trzy godziny.

Tyle czasu trwało „legitymowanie” nas, mimo że robiło to kilkudziesięciu policjantów. Nie mieliśmy dostępu do wody ani toalety. Przyjechali wezwani przez nas prawnicy, ale nie przepuszczono ich przez kordon. Dostaliśmy wszyscy zarzut uczestnictwa w nielegalnym zgromadzeniu i nieposłuszeństwa wobec poleceń policji. Sądy – przede wszystkim sędzia Łukasz Biliński, który był potem szykanowany przeniesieniem do innego wydziału – oddaliły ten zarzut, uznając, że obrona konstytucji nie może być uznana za czyn społecznie szkodliwy.

Przedtem jednak, jako jedyna z uwięzionych w tamtym kotle, złożyłam skargę na bezprawne zatrzymanie do Komendanta Stołecznego Policji. Ten zaś stwierdził, że nie było to zatrzymanie, tylko legitymowanie. Odwołałam się do sądu, argumentując, że byłam zatrzymana, czego dowodem jest fakt, że mimo okazania dowodu tożsamości, a także legitymacji prasowej, mimo że policjanci spisali moje dane, nadal nie pozwalali mi wyjść z kotła. Wskazałam na niezgodność ich zachowania z przepisami kodeksu postępowania w sprawach o wykroczenia regulującymi problematykę zatrzymania, z art. 41 ust. 1 konstytucji oraz art. 5 ust. 1 i 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka – czyli gwarancjami wolności osobistej. Trybunał orzekł dziś, że rząd nie wyjaśnił w trakcie postępowania, dlaczego konieczne było uwięzienie i przetrzymywanie nas na podwórzu ani dlaczego uczestnicy kontrdemonstracji nie zostali zwolnieni po sprawdzeniu ich tożsamości, a dopiero po zakończeniu wydarzenia.

Sąd (Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia) stwierdził, że „subiektywna ocena Ewy Siedleckiej o zatrzymaniu jej osoby odnosząca się do faktu jej ponaddwugodzinnego przetrzymania przez funkcjonariuszy policji” go nie przekonuje. I powtórzył za Komendantem Stołecznym Policji, że to nie było „zatrzymanie”, tylko „legitymowanie”. Do tego, że było to – de facto – pozbawienie wolności, sąd się nie odniósł.

Takie postępowanie policji: zamykanie w  kotle lub przewiezienie na komisariat i wielogodzinne legitymowanie, było przedtem, a przede wszystkim potem, rutynową szykaną stosowaną wobec opozycji ulicznej. Także wobec Strajku Kobiet, w tym protestom po wyroku Trybunału nie-Konstytucyjnego.

I tak jest do dzisiaj. Doświadczyłam tego, siadając na jezdni z Ostatnim Pokoleniem, by zwrócić uwagę na brak działań władzy skutecznie poprawiających szanse na uniknięcie najgorszych skutków katastrofy klimatycznej. Wielogodzinne legitymowanie zniesionych z jezdni aktywistów jest normą. Mimo że – w przypadku blokady Ostatniego Pokolenia – chodzi zwykle o kilka osób.

Tak więc sprawa używania przez policję legitymowania w celu pozbawienia wolności jest aktualna.

Trybunał tak odnosi się do tej praktyki: „91 (…) Trybunał podkreśla, że w przypadku pozbawienia wolności szczególnie ważne jest przestrzeganie ogólnej zasady pewności prawa. Dlatego też niezbędne jest, aby warunki pozbawienia wolności były jasno określone w prawie krajowym, a samo prawo było przewidywalne w stosowaniu, tak aby spełniało wymóg zgodności z prawem określony w Konwencji, który wymaga, aby wszystkie przepisy prawa były wystarczająco precyzyjne, aby umożliwić osobie – w razie potrzeby przy odpowiedniej pomocy – przewidzenie, w stopniu uzasadnionym w danych okolicznościach, konsekwencje, jakie może pociągać za sobą dane działanie (zob. Khlaifia i inni, cytowana powyżej, §§ 91–92; Del Río Prada przeciwko Hiszpanii [GC], nr 42750/09, § 125, ECHR 2013; oraz Denis i Irvine, cytowana powyżej, § 128).

92. Oprócz zgodności z prawem krajowym art. 5 § 1 wymaga, aby każde pozbawienie wolności było zgodne z celem ochrony jednostki przed arbitralnością (zob. m.in. Rooman przeciwko Belgii [GC], nr 18052/11, § 190, 31 stycznia 2019 r. oraz Denis i Irvine, cytowane powyżej, § 129)”.

To oznacza, że należy zmienić polskie prawo tak, by uniemożliwić stosowanie legitymowania jako szykany i pozbawiania wolności.

Trybunał zasądził 3 tys. euro (powiększone o ewentualny podatek) zadośćuczynienia, które przeznaczam dla Obywateli RP.

Reklama