Uwaga, chrześcijański nacjonalizm

Przewodnicząca Parlamentu Europejskiego oddaliła wniosek o uczczenie minutą ciszy Amerykanina Charliego Kirka. Kirk, zdeklarowany trumpista, został skrytobójczo zamordowany podczas spotkania ze studentami w miasteczku akademickim jednego z uniwersytetów. Zabójstwo zostało słusznie potępione zarówno przez Demokratów, jak i Republikanów, a także przez europejskich liderów i działaczy nie tylko żelaznej prawicy.

Zarazem jednak stanowi kolejny przykład destrukcyjnej polaryzacji klasy politycznej i społeczeństwa w USA i Europie. Nic nie wskazuje, aby tragiczny przypadek Kirka zadziałał trzeźwiąco, a przecież powinien. Zabijanie przeciwników politycznych to totalitaryzm.

Nie mam złudzeń, że wspólny akt potępienia coś zmieni w dzisiejszej polityce.

Trzeba jednak oczekiwać konsekwencji od lewicy i prawicy: lewica powinna potępiać akty przemocy politycznej nie tylko na ludziach lewicy, ale i prawicy. I na odwrót: prawica powinna potępiać przemoc, jakiej jej ludzie dopuszczają się na stronnikach lewicy. W USA i w Europie. Tak dzieje się rzadko, więc oba obozy podpadają pod zarzut politycznego „kalizmu”; jak zabijają moich, to hańba, jak zabijają moich przeciwników, to „mają za swoje”.

Ale potępienie zabójstwa nie oznacza obowiązku wynoszenia ofiary na ołtarze polityki. Kirk miał wielkie wyborcze i promocyjne zasługi dla Trumpa wśród białych młodych mężczyzn, ale nie dla ostudzenia skrajnych emocji w społeczeństwie amerykańskim. A te emocje, celowo rozpalane po obu stronach konfliktu, grożą radykalizacją, nad którą nawet funkcjonalne państwa demokratyczne mogą stracić kontrolę.

Na manifestacji zwołanej przez skrajnie prawicowego działacza w Londynie w miniony weekend doszło do starć z policją. Kilkudziesięciu funkcjonariuszy odniosło obrażenia. Nawet Nigel Farage, rywalizujący z torysami o przejęcie przywództwa na prawicy w Królestwie, zdystansował się od manifestacji.

Media odnotowały za to udział w niej Dominika Tarczyńskiego, obecnie deputowanego do Parlamentu Europejskiego z frakcji Konserwatystów i Reformatorów, do której należy PiS. Tak buduje się skrajnie prawicowa międzynarodówka antyunijna. Oto eurodeputowany maszeruje w Londynie razem z radykalnymi populistami spod znaku brexitu.

Niech skrajna prawica urządza sobie konwentykle ku pamięci i chwale wzorowego trumpisty Kirka. To jej prawo w demokracji. Ale niech nie przesadza z tym uwielbieniem. Kirk był „wojownikiem” na wojnie kulturowej skrajnej prawicy z liberalną cywilizacją praw człowieka i separacji religii od państwa. To tytuł do chwały na pewno nie w całym społeczeństwie. Zamiast windować Kirka na szczebel męczenników (co na to Kościoły chrześcijańskie i sam papież Amerykanin?) i oskarżać o jego zabójstwo całą lewicę, trumpiści powinni pamiętać biblijną mądrość, że kto mieczem wojuje, od miecza ginie.

Kirk w swym niedługim i tragicznie przerwanym życiu przeszedł drogę dość częstą u osób wrażliwych religijnie, lecz niepewnych swej religijnej tożsamości i wiary: od działacza na rzecz laicyzacji po wyznawcę „chrześcijańskiego nacjonalizmu”.

To rosnący od lat w siłę, kontrolowany przez wąską grupę ideologów od obrony życia, rodziny i wolności oraz wspomagany przez miliarderów ruch społeczny o wyraźnych celach politycznych. Ruch białych obywateli USA, którzy wierzą, że należy im się zwierzchność nad innymi rasami, a Stany powinny być państwem chrześcijańskim.

Na użytek wizerunkowy przedstawia się jako religijny. Podobnie jak jego odpowiedniki w Polsce, od ruchu radiomaryjnego przez krucjaty Chrystusa Króla Polski i „straże” Bąkiewicza po Ordo Iuris. Ruch amerykański dogłębnie opisuje dziennikarka śledcza Katherine Stewart.

Jakie to chrześcijaństwo? Na pewno nie uniwersalistyczne. Z ewangelicznym, tym z Ośmiu Błogosławieństw, nie ma wiele wspólnego. To jest modne dziś na prawicy chrześcijaństwo zideologizowane, konfrontacyjne wobec „lewactwa”, wszelkiego progresizmu, przeciwko prawom kobiet i prawom człowieka. Pragnące, by państwo polskie czy amerykańskie przyjęło ten „chrześcijański nacjonalizm” jako religię państwową, mimo że i w RP, i w USA obowiązujące konstytucje to wykluczają. Słusznie, że Kirka nie żegnano minutą ciszy akurat w Parlamencie Europejskim. Wystarczy, że przejdzie do historii politycznej skrajnej prawicy, bo tam jego miejsce.

Reklama