Daremne żale Nawrockiego

Concordia między Karolem Nawrockim i jego sztabem politycznym a rządem zgasła szybko i brzydko. Opamiętanie po nalocie rosyjskich dronów, że jest czas współpracy, a nie targania się po szczękach z koalicją rządzącą, trwało góra dobę. Teraz mamy niedorzeczną i niebezpieczną aferę z Wyrykami. Pilnie obserwowaną i analizowaną na Kremlu.

Zamiast zamknąć dyskusję publiczną, sztab Nawrockiego lamentuje, że nie jest o wszystkim informowany przez rząd. I udaje Greka, bo jak wiadomo, szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego nie ma dostępu do informacji tajnych, więc rząd nie może go o wszystkim informować, bo łamałby prawo. Czy rozmowy z premierem i ministrami Nawrockiemu nie wystarczą? Widać nie wystarczą, bo robi grymasy.

Czego właściwie się spodziewa, skoro już w kampanii wieszał psy na rządzie Tuska? Tusk potrafił jednak zachować się jak mąż stanu przed nalotem i po nim, przechodząc do porządku nad złośliwościami dużo młodszego żółtodzioba politycznego i jego pingwinów. Tego wymaga polska racja stanu w kontekście eskalacji rosyjskiej. Nawrockiemu wystarczyło chęci na concordię z Tuskiem zaledwie na kilka godzin. Widać dostał nowe instrukcje z Nowogrodzkiej: pompujemy Wyryki!

Niebezpiecznym absurdem w relacjach między kancelarią prezydenta a rządem jest wchodzenie w szczegóły techniczne i wojskowe na oczach wrogów Polski. Oni wyraźnie nie rozumieją, że Rosjanie zbierają informacje na ten temat, by opracować listę najsłabszych punktów naszego państwa, aby w nie uderzyć w taki czy inny sposób, gdzie i kiedy tylko się da. Prekursorem tej dywersji było ujawnienie przez ministra Błaszczaka części polskich planów obrony na wypadek agresji Rosji. Rzecz niebywała i jak dotąd nieukarana.

Publiczne dyskusje o kondycji polskich sił zbrojnych nie mogą przekraczać czerwonej linii, jaką jest ujawnianie tajemnic dotyczących bezpieczeństwa państwa. Tym i tak zajmują się szpiedzy. Politycy i media nie mogą ułatwiać im zadania. Niech sztab Nawrockiego przestanie podrywać zaufanie obywateli do naszego państwa, rządu i koalicji demokratycznej pod pretekstem, że napotyka z ich strony na „dezinformację”. Niech się nauczy, że nie każdy pretekst do walki politycznej z nimi jest usprawiedliwiony, bo uderza w Tuska.

W rzeczywistości takie harce uderzają w Polskę. Rosji zależy, by w polskiej polityce i w polskim państwie brano się za łby, nie oglądając się na skutki wewnętrzne i zewnętrzne, tak jakbyśmy byli samotną wyspą, której nie dotyczą groźne turbulencje na scenie międzynarodowej. Nalot rosyjskich dronów był testem, prowokacją, próbą pogorszenia relacji polsko-ukraińskich („wina Ukraińców”).

Poważna sprawa, bo adresatem jest nie tylko Polska, ale i NATO. Trzeba reagować, ale mądrze. Fochy głowy państwa i jego sztabu jedynie szkodzą naszemu bezpieczeństwu. Zamiast użalać się na rzekomą dezinformacją, niech sztab Nawrockiego zastanowi się, jaki będzie miał użytek z szefa BBN, inny niż wywoływanie awantur politycznych, chyba że o to właśnie im chodzi. Choć przecież awanturnictwo z umacnianiem bezpieczeństwem w parze nie idą. Na miejscu Nawrockiego zacząłbym się zastanawiać nad rekonstrukcją jego ekipy, jeśli chce zdziałać coś dobrego dla Polski, a nie tylko obalić rząd Tuska.

Reklama