Strach się bać?

W wielkiej polityce najważniejsze jest dzisiaj pytanie, czy Rosja nas zaatakuje, a jeśli tak, to czy zdołamy stawić jej opór. Żeby stawić skuteczny opór, potrzebne są siły zbrojne i gotowość ludności cywilnej do współpracy z nimi. Potrzebne jest również przeświadczenie, że chcemy bronić swojego państwa. Dopiero wypadkowa tych czynników – silna armia, mobilizacja społeczeństwa, zaufanie do władz i sojuszników w NATO – pozwala na ostrożny optymizm, czyli na prognozę, że rosyjski atak na dużą skalę skończyłby się porażką agresora.

Tak to z grubsza wygląda z lotu ptaka. A teraz dwa spojrzenia na problem przez lupę. W „Polityce” red. Juliusz Ćwieluch rozmawia z gen. Tomaszem Drewniakiem, byłym inspektorem sił powietrznych. Generał mówi o „kulturze kłamstwa”, która osłabia armię i państwo. Jego zdaniem polega ona na tym, że „na każdym szczeblu hierarchii akceptowana jest zwykła ściema. Podwładny melduje, że ćwiczenie poszło dobrze. Przełożony raportuje, że wszystko działa, sztab nie weryfikuje i jeszcze podkręca ten lukrowany obrazek i tak aż po sam szczyt hierarchii”.

Zakładam, że generał, który odsłużył w lotnictwie wojskowym 34 lata i został „sczyszczony” ze służby przez ministra Macierewicza, wie, co mówi, nawet jeśli od lat jest już poza wojskiem. A to, co mówi, odbieram jako laik jako ostrzeżenie i napomnienie: „przestańmy traktować społeczeństwo jak idiotów. Trzeba uczciwie zacząć komunikować, jak jest, co trzeba zmienić. Nie działać pod publiczkę, bo nam to nic nie daje na dłuższą metę”.

Najogólniej rozumiem to ostrzeżenie tak, by nasza armia i państwo nie przygotowywały się na wojnę, która już była, tylko na taką, jaką przewidują specjaliści: „kinetyczną”, sprzężoną z dronową i hybrydową. W tym kontekście generał powątpiewa w celowość zakupu czołgów, helikopterów, samolotów z Korei demokratycznej, okrętów podwodnych, a nawet powszechnego programu przeszkolenia obronnego. I pewno stąd jego niechęć do „działań pod publiczkę”.

Czekam na reakcję resortu obrony. W końcu „Polityka” to najważniejszy tygodnik opiniotwórczy, a koncept „kultury kłamstwa” i związanego z nią braku kompetencji może dotyczyć nie tylko armii.

I drugie spojrzenie przez lupę: sondaż IBRiS dla Radia Zet w sprawie gotowości obywatelek i obywateli RP do włączenia się w obronę kraju. Niezbyt budujący. Niegotowych jest w nim nieco więcej niż gotowych 49,1 proc. (gotowych 44,8 proc.). Oczywiście to tylko jeden z sondaży, w danym momencie, a pytanie bardzo ogólne.

Komentująca sondaż dr Weronika Grzebalska z Instytutu Nauk Politycznych PAN zaznacza słusznie, że takie sondaże na zlecenie mediów mogą przynieść więcej szkody („paniki moralnej”) niż pożytku. A jednak władze państwowe – rząd Tuska i ekipa Nawrockiego – nie powinny spocząć na laurach. Mnie szczególnie zafrapowało w tym sondażu, że brak gotowości zgłosiła (niewielka) większość wyborców Konfederacji i Nowej Lewicy. Może gdyby pytanie było bardziej precyzyjne, wynik byłby korzystniejszy.

Na razie musimy się zmierzyć z wątpliwościami w sprawie fundamentalnej: naszej zdolności do obrony przed agresywną Rosją Putina. Z jednej strony mamy narrację przypominającą tę sprzed napaści Hitlera – „silni, zwarci, gotowi” – z drugiej ostrzeżenia, że rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana. I pod względem militarnym, i społecznym. Strach się bać?

Reklama