Wreszcie

Zbigniew Ziobro kpił z demokratów, że to ,,miękiszony’’. Będzie miał teraz okazję pokazać, że sam nie jest miękiszonem. Zobaczymy, czy wróci z Budapesztu, przyjdzie do Sejmu, stawi się na wezwanie prokuratury, która chce mu przedstawić 26 zarzutów. Nie słyszałem, by w którymkolwiek europejskim państwie demokratycznym przeciw byłemu ministrowi sprawiedliwości wytoczono zarzut o zorganizowanie w podległym mu resorcie ,,zorganizowanej grupy przestępczej”. To już nawet nie demokracja fasadowa typu Węgier Orbana, ale system mafijny, państwo zbójeckie.

Nie mam wątpliwości, że tak było, ani że powinien za to odpowiedzieć przed sądem, gdy Sejm uchyli mu immunitet poselski. Tyle razy powtarzał skrzydlate słowa, że kto jest niewinny, nie powinien się niczego obawiać. Zaprzeczy sam sobie, jeśli będzie teraz kluczył, tak jak kluczył, by uniknąć przesłuchania przed sejmową komisją do sprawy podsłuchów przeciwników politycznych PiS-u przy użyciu ,,Pegasusa”.

A jednak sprawiedliwość nierychliwa, ale wreszcie przyszła. Wniosek o zatrzymanie i tymczasowe aresztowanie Ziobry, aby nie uciekł, ma uzasadnienie właśnie w tym miganiu się byłego ministra od stawienia się przed tą komisją. Gdy wreszcie doprowadziła go przed nią policja, Ziobro obciążał odpowiedzialnością za korupcję w Funduszu Sprawiedliwości swego byłego zastępcę. Mało oryginalna metoda samoobrony. Po ministrze spawiedliwości oczekiwalibyśmy wzięcia politycznej odpowiedzialności na siebie.

I Ziobro to zrobił, gdy przyznał, że zakup Pegasusa to był jego pomysł. Słowo się rzekło.Nie oznacza to jednak, że Ziobro stanął w prawdzie. Bo przecież nie przyznał, że wiedział, iż podsłuchiwano tym systemem nie tylko terrorystów czy kryminalistów, ale też ówczesną opozycję.

W jego interpretacji zakup Pegasusa był pożądanym wzbogaceniem skrzynki z narzędziami służb specjalnych podległych Kamińskiemu i Morawieckiemu. Komisji powiedział, że zrobiłby to ponownie. Mówiąc to, miał świadomość, że system był wykorzystywany przeciwko oponentom rządów PiS. Nie widzę w tym przyznaniu się odwagi cywilnej, tylko akt lojalności wobec obozu Kaczyńskiego i przypodobanie się jego przywódcy w nadziei, że go nie opuszczą.

Zbigniew Ziobro w miniony poniedziałek spotkał się z byłym wiceminstrem Romanowskim, który uciekł pod ochronny parasol Viktora Orbana. Razem z Romanowskim oglądał film o przejęciu mediów publicznych na początku rządów koalicji demokratycznej. Film był pomyślany jako oskarżenie ,,reżimu Tuska” o deptanie praworządności. Na widowni widziano pisowskie tuzy medialne: Adamczyka i M. Karnowskiego, jak wiadomo, nieskazitelnych obrońców wolności słowa i czystej gry w debacie publicznej. Czego flagowym przykładem była oczywiście TVP Jacka Kurskiego, zrabowana PiS-owi przez min. Sienkiewicza.

Taką opowieść o ,,rządach Tuska namaszczonego na premiera przez Brukselę” przedstawił Ziobo w pro-orbanowskim think tanku im. Macieja Korwina. Nie może być więc żadnej wątpliwości, jak Ziobro będzie się bronił przed zarzutami: zaprzeczy wszystkiemu i zaatakuje ,,reżim Tuska”. Pytanie tylko, czy zrobi to po powrocie do Polski czy będzie atakował z Budapesztu, gdzie poprosi Orbana o azyl. No ale pogromca ,,miękiszonów” chyba nie może skorzystać z takiego koła ratunkowego, jeśli chce dalej udawać szeryfa z ,,W samo południe”. Prócz samego prezesa PiS, jest w istocie symbolem, współtwórcą i współwykonawcą najciemniejszej strony ośmioletnich rządów ,,zjednoczonej prawicy” : masowej korupcji politycznej i materialnej pod maską służby Polsce i Kościołowi.

Reklama