Krzyki i kpiny

My w Polsce dyskutujemy o potencjalnych ofiarach aktu dywersji kolejowej, a w Ukrainie ludzie giną naprawdę i już prawie codziennie. Nocny atak dronów i pocisków rosyjskich na Tarnopol – to nie wschód, tylko zachód Ukrainy, bliskie sąsiedztwo – właśnie pozbawił życia ok. 30 mieszkańców zwyczajnych bloków, w tym dwojga dzieci. W okolicy nie ma obiektów wojskowych, a więc chodziło znowu o terroryzowanie społeczeństwa.

Takie ataki są oczywistą zbrodnią wojenną na ludności cywilnej. Zasługują na potępienie tak samo jak w Gazie, Sudanie czy Nigerii. Przede wszystkim jednak wołają o sprawiedliwość i pokój. Moralne potępienie nie wystarczy. Potrzebne są działania polityczne. Napaść Rosji na Ukrainę trwa od 2022 r., a końca nie widać. Zachodnie demokracje nie przeszły nad nią obojętnie i dzięki ich pomocy Ukraina wciąż się broni.

Przyszedł jednak potężny cios o trudnych do przewidzenia konsekwencjach. Nie militarny, tylko korupcyjny. Z udziałem bliskich współpracowników prezydenta Zełenskiego. Dostarczy amunicji politycznej jego przeciwnikom w Ukrainie i na Zachodzie. I naturalnie w Polsce. Moralna wymowa jest fatalna. Najlepiej oddają je plakaty zwykłych Ukraińców protestujących przeciwko aferze: „Nasi bohaterowie nie umierają za korupcję”.

Zełenski wycofał się z wcześniejszych prób zamiecenia kryzysu pod dywan pod naciskiem protestów obywatelskich. To można uznać za dowód, że praworządność w Ukrainie wyszła z zapaści obronną ręką. Ale sprawa jest w toku, nie wiemy, jak się ostatecznie skończy.

Wiemy, że osłabiła Zełenskiego. To chyba nie przypadek, że właśnie teraz krążą plotki o nowym planie pokojowym dla Ukrainy wyszykowanym ponad Kijowem przez emisariuszy Trumpa i Putina. Ekipa Trumpa wykorzysta osłabienie Zełenskiego, by znów spróbować go nakłonić do politycznego, militarnego i ekonomicznego „dealu” z Ameryką i Rosją na warunkach Trumpa. Wolno przypuszczać, że jeśli to prawda – Biały Dom na razie milczy – ewentualne porozumienie nie będzie korzystne dla Ukrainy.

Agresja Rosji na duży kraj europejski, sąsiadujący z wschodnią flanką Unii Europejskiej i NATO ponad 30 lat po zburzenia muru berlińskiego, likwidacji Związku Sowieckiego i zapewnienia pełnej suwerenności byłym „demokracjom ludowym”, w tym Ukrainie, wydaje się sennym koszmarem, a jednak się dzieje. Im dłużej trwa, tym częściej w miejsce solidarności z Ukrainą wkrada się w szerokich rzeszach społeczeństw demokratycznych zmęczenie, zniechęcenie, obojętność na jej los.

W tym kierunku pracuje propaganda Kremla, jego służby i prorosyjska prawica w wolnej Europie, w tym i u nas. Widzieliśmy w tych dniach w Sejmie reakcje prawicy pisowskiej i konfederackiej na przemówienia Tuska i Sikorskiego po dywersji kolejowej. Krzyki, kpiny, olanie tematu. Gęstniejąca atmosfera przyzwolenia na polexit, na wypięcie się tyłkiem do Zachodu. Uchachanie w stylu Targowicy sprzed 300 lat, kiedy pod pozorem obrony złotej wolności wbijano ostatnie gwoździe do trumny Rzeczpospolitej.

Reklama