Braterstwo

Spokojnie, Trump może dostać wymarzonego Nobla pokojowego za rok. O ile jego  plan pokojowy zostanie do końca zrealizowany i utrzyma się na długo. Na przyznanie tegorocznego Nobla pani Machado, wenezuelskiej liderce opozycji demokratycznej, Biały Dom zareagował dziecinnym grymasem niezadowolenia. Za to wszędzie tam, gdzie rządzą dyktatorzy i toczy się walka z dyktaturą, decyzję powitano z radością i nową nadzieją. 

Biały Dom się obruszył, że norweski komitet noblowski przełożył politykę nad sprawę pokoju. To niedorzeczna pretensja. Po pierwsze, Trump sam zwalcza reżim Maduro. A po drugie dlatego, że od zarania sprawa pokoju nieuchronnie wiąże się z polityką. Sam komitet jest efektem decyzji politycznej podejmowanej przez parlament norweski, który go powołuje. Nie mogą w nim jednak zasiadać czynni posłowie. Jest to ochrona przed zarzutami o wpływanie na decyzje jury.

Aktualnie składa się ono z dwóch mężczyzn i trzech kobiet. Jedna z nich ma bogaty życiorys polityczny, włącznie z funkcją (byłej) wicepremier. Przewodniczący – wybiera go sama komisja – od lat działa na polu praw człowieka. Pomagał wyjść Norwegom z szoku po krwawym ataku skrajnie prawicowego fanatyka na młodzieżówkę socjaldemokratyczną na wyspie Utoya. Ci ludzie mają więc sprecyzowane poglądy polityczne, ale trzymają litery i ducha testamentu Alfreda Nobla.

Nobel zalecił w nim, by nagrodę pokojową przyznawać osobie lub grupie osób, które wniosły największy wkład w braterstwo między narodami, zniesienie lub ograniczenie liczebności regularnego wojska oraz za urządzanie zjazdów na rzecz pokoju. Kluczowe jest tu braterstwo: dążenie do wspólnoty i współpracy rodzaju ludzkiego wywiedzione z uniwersalistycznej etyki chrześcijaństwa. Człowiek człowiekowi bratem, a nie wilkiem.

Nieosiągalny ideał, ale i program możliwej zmiany na lepsze po spełnieniu pewnych warunków. Wyłożył je racjonalnie już Immanuel Kant w eseju o wieczystym pokoju, wydanym w Królewcu w tym samym roku, w którym ostatecznie zniknęła z politycznej mapy dawna Rzeczpospolita.

Czy Trump też pasuje do wskazań Nobla? Cóż, naciska na zbrojenia, ministerstwo obrony pozwolił przemianować na „departament WOJNY”, grozi Hiszpanii wyrzuceniem z NATO, bo przeznacza tylko 2 proc. budżetu na bezpieczeństwo, wyprowadza na ulice żołnierzy, by walczyli z przestępczością, do czego przecież nie są szkoleni, nakazał chwytać i deportować z kraju ludzi niemogących się wylegitymować odpowiednimi dokumentami. Norweski komitet zna te fakty.

Tak samo jak zna wkład administracji Trumpa i samego prezydenta w wyciszenie zbrojnych konfliktów zbrojnych w kilku państwach, choć jak dotąd nie w Ukrainie. Wygaszone konflikty to zawsze dobra wiadomość, szczególnie dla zwykłych ludzi, lecz tych najbardziej krwawych Trump nie wygasił: ani w Sudanie, ani w Ukrainie.

Wybór Machado też tego konfliktu nie zakończy, lecz zwróci uwagę na tyrańską politykę wenezuelskiego Łukaszenki, prezydenta Maduro, który ukradł siłą wygraną opozycji w wyborach. Nie wyciągnie z więzienia Alesia Bialackiego, który nadal siedzi za niewinność, choć Nobla pokojowego dostał w 2022 r.

Sama Maria Corina Machado musiała z kraju uciekać, bo dla populistyczno-lewicowego reżimu stała się wrogiem publicznym numer jeden tylko dlatego, że chciała praworządnej, pluralistycznej demokracji. Odważna i pokojowa walka o demokrację z autorytaryzmem prawicowym albo lewicowym pasuje do wytycznych Alfreda Nobla. Dziś na tym polega braterstwo między narodami, aby zmniejszać ryzyko wywołania wojny światowej.

Na tym powinien się teraz skupić Trump, czyli na powstrzymaniu wojennych zapędów Putina. Przerwanie wojen w Gazie i w Ukrainie to byłby dopiero tytuł do pokojowego Nobla. I to nie są żadne wzniosłe slogany ani pobożne życzenia, to się dzieje tu i teraz, wokół nas. Tak jak działo się zawsze, nim wybuchał bratobójczy konflikt, wojna domowa, regionalna lub światowa.

Prawda jest taka, że państwa praworządnej demokracji wojen nie wywołują, wywołują je autorytaryzmy. Dziś są w ofensywie, więc tym bardziej należy wspierać ludzi i instytucje, dla których jest jasne, że trzeba dać świadectwo, po czyjej jest się stronie w tym zmaganiu. Brawo Machado, brawo Komitet Noblowski!

Reklama