Fortepian, ale w Łazienkach
Zrobiłam sobie znów wolne od Chopiejów, ponieważ miałam ostatnią okazję zajrzenia na 7. Festiwal Romantycznych Kompozycji w łazienkowskim Pałacu na Wyspie.
Zamiast więc Erica Lu, którego dopiero co słyszałam w Dusznikach i za chwilę usłyszę na konkursie, poszłam więc posłuchać Tymoteusza Biesa, który dziesięć lat temu na konkursie wywarł na mnie pozytywne wrażenie, co było tym trudniejsze, że grał pierwszy. Odpadł już po pierwszym etapie, czego zupełnie wówczas nie rozumiałam. Właśnie w nowym numerze „Beethoven Magazine” przeczytałam wywiad z nim, w którym opowiada, że zgłosił się też do konkursu w 2021 r., ale w ostatniej chwili się wycofał i uważa z perspektywy czasu, że to była najlepsza decyzja. Za to – dodam – w tym samym roku pokazał się publiczności filmowej jako aktor w filmie Chleb i sól Damiana Kocura. Film może nienajlepszy, ale Bies wypadł świetnie, a poza tym dużo tam grał, był po prostu sobą. Wystąpił tam z bratem Jackiem, również pianistą, z którym założył duet kompozytorsko-producencki BIESY. Ma wiele innych pomysłów i sukcesów. A pianistą wciąż jest interesującym.
Wykonawcy na tym festiwalu układają program w porozumieniu z dyrektorką artystyczną, krakowską muzykolożką Ewą Siemdaj, która ze swej strony proponuje mniej znane dzieła z epoki. Bies został poproszony o zagranie kilka preludiów Friedricha Kalkbrennera, sławnego w czasach młodego Chopina. Zgodził się, ale postanowił je przepleść z głównymi utworami w programie. I to był świetny pomysł, bo te preludia same w sobie nie mają jakiejś wielkiej wartości artystycznej, ale znakomicie wpasowują się w rolę preludiowania przygotowującego do kolejnego utworu.
Trzy ważne utwory znalazły się w programie: Funerailles Liszta (po których pianista aż musiał krótko odpocząć), Klavierstück Es-dur Schuberta oraz Fantazja op. 17 Schumanna. Świetnie zostały zinterpretowane, z wrażliwością i energią. Bis był kontrastem: delikatny Mazurek a-moll op. 17 nr 4, na tle którego nagle odezwał się krzyk pawia: Leon, Leon! W końcu byliśmy w Łazienkach.
Komentarze
Dobrze trafiony element cage’owski potrafi idealnie wpasować się w muzykę. Najlepsze są odgłosy, które tonacją pasują do muzyki, czego od du[m/r]nego pawia niestety nie można oczekiwać…
Dobrze, że koncert nie był w Teatrze na Wodzie. Nie zapomnę, jak dwa ptaszyska nie dopuściły do odbioru recitalu wokalnego 😆
@PK Pawie to niemal nieloty i bardzo nieśpiewy, musi zazdrosne były. Rozumiem, chociaż nie popieram.
Zazdrosne – to oczywiście antropomorfizacja, ale co zrobić, rzeczywiście sprawiały takie wrażenie 😆