Salome bardziej kameralna
W Salome Richarda Straussa w realizacji Mariusza Trelińskiego z Opery Wrocławskiej pozostało trochę elementów z tej warszawskiej sprzed niemal dekady, jednak jest to całkiem inny spektakl.
Pozostał fioletowy szlafrok rozchełstanego Heroda, sceny rodzinne w kuchni oraz – na miejscu tańca siedmiu zasłon – scenki z dzieciństwa ze zwielokrotnioną Salome w formie dziewczynki z obrazów Balthusa. No i jeszcze bezsensowni Żydzi w lisich czapach. Ale poza tym we Wrocławiu są zupełnie inne warunki sceniczne – to teatr-bombonierka, w przeciwieństwie do warszawskich hektarów. W sumie łatwiej jest tu manipulować scenografią (to wciąż scenografia Borisa Kudlicki, tylko zmodyfikowana), a cały dramat robi się jeszcze bardziej kameralny – bo przecież taki jest mimo dużej orkiestry: rozgrywa się między kilkoma osobami.
I tym razem większe szczęście miał reżyser do obsady. W pierwszej tytułową rolę śpiewa Natalia Rubiś, fantastyczna w tej roli, rozkapryszona, histeryczna, silna osobowość. Według koncepcji Trelińskiego bohaterka mści się na Herodzie, swoim dawnym oprawcy, każąc zabić Jochanaana; trochę to pokrętne, ale na szczęście podczas oglądania nie każdemu to przyjdzie do głowy. W oczy się rzuca, że Salome chciała po prostu postawić na swoim i wpadła przy tym w obsesję. Rola Rubiś jest dużą sztuką, bo zaczynając już w forte trzeba jeszcze zrobić crescendo emocjonalne, i tak się dzieje.
Jako Herod świetnie jej partneruje Norbert Ernst, Herodiadą jest Barbara Bagińska – oboje znakomicie operują groteską. Nieszczęsny Narraboth – to ładnie brzmiący tenor Maciej Kwaśnikowski, a głosem Jochanaana zawiaduje Oleksandr Pushniak, ten sam, co w sopockim przedstawieniu.
Pięknie brzmiąca orkiestra – to zasługa Yaroslava Shemeta, który tym przedstawieniem dotarł również do wrocławskiej Opery. A to dopiero początek jego przygody z operami Straussa: w Operze Bałtyckiej za kilka miesięcy odbędzie się premiera Kawalera srebrnej róży. A Mariusz Treliński wraca do Straussa też już za parę miesięcy: w lutym, tym razem w Warszawie, zobaczymy Kobietę bez cienia – przeniesienie spektaklu sprzed dwóch lat z Lyonu.