Czyste zło

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj

Jakim prawem Kaczyński ma czelność stygmatyzować Tuska i KO? To proste: prawem kaduka, czyli nieformalnego szefa państwa, które buduje od ośmiu lat i gdzie każdy jego wybryk retoryczny ujdzie mu na sucho. Tu nie ma żadnej granicy. Ale gdyby Tusk nazwał Kaczyńskiego i jego obóz czystym złem, wśród pisowców wybuchłaby panika moralna. Jeśli już, to „czyste zło” pasuje do brytyjskiej pielęgniarki, która z zimną krwią mordowała insuliną powierzone jej opiece noworodki.

Na tym, że Kaczyński ma totalny immunitet od wszelkiej odpowiedzialności za swoje słowa, polega jego przewaga w kampanii wyborczej. Jemu wolno wszystko, demokraci muszą ważyć słowa nawet w ferworze walki wyborczej. Tusk unika ataków personalnych na Kaczyńskiego. Chce zdobyć głosy tych, którzy się jeszcze wahają, czy wybrać Tuska, a nie lubią politycznego chuligaństwa w stylu Kowalskiego, Tarczyńskiego czy Jakiego ani konfederatów w stylu Brauna.

Powściągliwość Tuska drażni część jego elektoratu. Tylko że elektorat nic nie ryzykuje, lidera KO jedno potknięcie może kosztować przegraną, a on naprawdę chce wygrać przede wszystkim dla Polski, włącznie z elektoratem pisowskim.

Moim zdaniem Tusk idzie słuszną drogą. Byłby niewiarygodny, gdyby z jednej strony deklarował, że w pewnych sprawach Polak demokrata powinien się odkłócić z Polakiem pisowcem, a drugą ręką waliłby go między oczy. Dlatego Tusk nie szuka zemsty, oddziela zwykłych pisowskich wyborców od pisowskiej nomenklatury i wierchuszki, czyli tych kilkuset, którym obiecał uczciwe rozliczenie z rządów. W tych wyborach nie ma polityki miłości.

Jakie to sprawy? Te dotyczące Polski rozumianej jako dobro wspólne obywateli ponad różnicami światopoglądów i sympatii politycznych. Słowem: tym dobrem – i to bez przesady – jest niepodległe i demokratyczne państwo, w którym prawo znaczy prawo, a sprawiedliwość – sprawiedliwość, jak marzył Julian Tuwim. Można zacytować też Norwida: Polska to wielki zbiorowy obowiązek (pomyśleć, że żerowała na nim peerelowska propaganda). Poeci bywają dobrą odtrutką na truciznę polityki z dnia na dzień.

Na przykład pewien prominent obecnej władzy przylepił sobie trzy serduszka na plecach, bo na tyłku nie mógł, choć pewno o to mu w tym wizualnym komunikacie chodziło: wyszydzić znaczek noszony przez Tuska. Nie wolno mu, bo monopol na patriotyczne przypinki chce mieć obóz Kaczyńskiego, tak samo jak na władzę. Niedoczekanie.

Piszemy o tym, co ważne i ciekawe

Polecamy polskie kryminały. Które „Polityka” ocenia najwyżej?

O których rodzimych autorach kryminałów „Polityka” w ostatnich latach pisała najczęściej? Sprawdź i zaczytaj się w trzymających w napięciu historiach.

Redakcja

Na razie jednak to tylko pobożne życzenia. Obóz Kaczyńskiego nie cofnie się w walce przed niczym, jak idol pisowskiej prawicy Trump. Jeśli chce utrzymać władzę, to kampania we wrześniu i październiku będzie politycznym piekłem.

Mam nadzieję, że Tusk się do końca nie da sprowokować i będzie bezlitośnie punktował kłamstwa, oszczerstwa, błędy, porażki i grzechy obozu Kaczyńskiego. Tak jak robi to dotąd i dzięki czemu 4 czerwca zgromadziło się na marszu w Warszawie pół miliona obywateli, którzy mają dość rządów pisowskich. Planowany na 1 października marsz „miliona serc” powinien być kodą demokratycznej kampanii wyborczej. Przełomy polityczne dokonują się zwykle w stolicach, w złych i w dobrych sprawach. Ten marsz to dobra sprawa.

Udostępnij
Wyślij emailem
Drukuj
Reklama