Rekonstrukcja i do przodu

Najlepszym rzecznikiem rządu Tuska jest Tusk. Potwierdził to swoją prezentacją kandydatów na ministrów wplecioną w opowieść o planach i celach rządu demokratycznego na resztę kadencji. Opowieść adresowaną przede wszystkim do demokratycznego elektoratu, którego część wciąż jest w traumie po mniemanym zwycięstwie Nawrockiego: czas zakończyć żałobę. Ale adresowaną też do ekipy kleconej na Krakowskim Przedmieściu i do prezesa na Nowogrodzkiej: jesteśmy silniejsi i bardziej gotowi do walki, niż wam się wydaje.

A czy Tusk jest także najlepszym premierem demokratycznym na czas kryzysu demokracji? Jak na dziś wciąż nie ma go kim zastąpić. Nominacja Sikorskiego na wicepremiera to politycznie najważniejsza decyzja Tuska. Nie oznacza jednak, że jesienią – kiedy być może będą kolejne zmiany w rządzie – Tusk poda się do dymisji, a szefem rządu zostanie Sikorski.

Tusk wie dobrze, że dymisja w połowie kadencji byłaby odebrana przez opozycję jako kapitulacja, przyznanie się do niezdolności kierowania państwem, a przez elektorat demokratyczny jako ogłoszenie alarmu. Tusk ma poprowadzić swoich „komandosów” przez resztę kadencji do wygranej za dwa lata. Reakcje prawicy na nominacje Sikorskiego i Waldemara Żurka wskazują, że Kaczyński się ich obawia. I bardzo dobrze. Niech razem z Nawrockim poczuje, że rozpuszczane przez PiS wieści o agonii rządu i koalicji są fejkami.

Co do personaliów: jestem zadowolony. Szczególnie z kandydatki na szefową resortu kultury. Jako dziennikarzowi leży mi na sercu reforma mediów publicznych przywracająca im charakter publiczny. „Superresort” ministra Domańskiego wywoła dyskusję wśród ekonomistów i praktyków biznesu, bo jest pomysłem bezprecedensowym i ryzykownym, ale nie jestem ani ekonomistą, ani przedsiębiorcą, lecz jedynie konsumentem, więc chętnie dyskusji się przyjrzę.

Natomiast stworzenie ministerstwa „kontrolingu”, superwizora pracy kolegów i koleżanek zasiadających w rządzie, odbieram jako pogrożenie palcem przez premiera jego podwładnym. Też będę się przyglądał ministrowi Berkowi. Z sędzią Żurkiem spotykałem się jako dziennikarz, znam historię jego nękania za władzy pisowskiej. Nie będzie mścicielem, choć to na nim się mścili ziobryści za nieugiętą postawę w obronie niezależności sędziowskiej.

Nie ulega dla mnie wątpliwości, że pewna koncentracja władzy w formie centrów w ramach rządu ma sens w warunkach, w jakich on działa. Nie są one typowe ani normalne. Rząd demokratyczny ma przeciw sobie autorytarną prawicę, faszystowskie bojówki na ulicach i granicy zachodniej, a wkrótce będzie go nękał „gabinet cieni” montowany wokół Nawrockiego. Opozycja pisowska i konfederacka to nie jest opozycja w rodzaju brytyjskiego parlamentaryzmu, która koryguje, krytykuje, ale nie kwestionuje mandatu rządzących do rządzenia.

W Polsce mamy opozycję nie racjonalnie krytyczną, ale konfrontacyjną, wręcz wrogą. Hodowani do walki z demokratycznym rządem faszyści grożą Tuskowi – szefowi rządu! – więzieniem. Wzmożenie prawicowe i smród faszyzmu na ulicach wymagają wzmocnienia resortu spraw wewnętrznych i koordynacji służb specjalnych, więc życzę powodzenia ministrom Kierwińskiemu i Siemoniakowi. Jestem za siłowniami jądrowymi, więc życzę powodzenia ministrowi Motyce.

Pamiętam przy tym wszystkim o kontekście międzynarodowym. W środę sam premier znów mówił o czasie „przedwojennym”, w którym niestety żyjemy. Jest czymś przerażającym, że w takim czasie atakuje się od wewnątrz, przez polskie ugrupowania polityczne, Kościół i powolne im media, polski rząd, powołany przez partie demokratyczne z poparciem polskich wyborców. Jak oni się nie wstydzą pouczać nas o patriotyzmie, Bogu i honorze.

Reklama