Problem z Hołownią

Marszałek Sejmu Szymon Hołownia jest coraz większym problemem w polskiej polityce i czerpie z tego jakąś podejrzaną przyjemność. Złożył donos na polityków z KO, formacji Tuska – bo przecież to o nich musi tu chodzić – że go sondowali, czy może się powstrzymać z wyznaczeniem daty zaprzysiężenia następcy Dudy, aż nie będzie statystycznej pewności, że Nawrocki może objąć najwyższy urząd w państwie.

Donos niby żartobliwy, ale tak naprawdę nie do śmiechu, bo sugestie Hołownia nazwał ,,zamachem stanu”. Zamach stanu to zrobili Piłsudski i Jaruzelski, przesunięcie daty inauguracji nim nie jest. Tego samego określenia użył w marcu szef dysfunkcjonalnego Trybunału Konstytucyjnego, Święczkowski, w swoim doniesieniu do prokuratury, że Polską rządzi zorganizowana grupa przestępcza wyłoniona po wyborach w 2023 r. Zaliczył do niej m.in. marszałka Sejmu, czyli tegoż Hołownię.

Ponure to żarty i fatalne skojarzenia. Uderzają w rząd Tuska i koalicję. Mają zdezauwuować, upokorzyć i ośmieszyć demokratów w nabuzowanym prawicowo społeczeństwie, przyspieszyć rozpad koalicji. I Hołownia tym się nie przejmuje, choć wciąż współtworzy tę koalicję. Po prawie dwóch latach pełnienia przez niego funkcji marszałkowskiej, numeru dwa w hierarchii państwowej, nie wystawia mu to świadectwa dojrzałości politycznej.

Są dwie możliwości: marszałek szczerze kieruje się legalizmem konstytucyjnym, albo nieszczerze, pod legalistycznym pozorem, dalej gra w ciuciubabkę z premierem i koalicją. Legalizm dobra rzecz, jeśli prawo sprawiedliwe, transparentne i demokratycznie uchwalane, ale nie można prześlepiać politycznego kontekstu, a ten jest taki, że spora część elektoratu demokratycznego chce poznać pełną prawdę o wyborach prezydenckich, bo uważa, że jest ona manipulowana na korzyść Nawrockiego.

Sam mam w tej sprawie rosnące wątpliwości. Nie jestem matematykiem ani statystykiem, więc sięgam po dostępne, budzące zaufanie materiały fachowców i artykuły prasowe opisujące, co się działo w komisjach wyborczych. Doprawdy, prawdziwy wynik należy się obywatelom przed zaprzysiężeniem elekta, który nazywa – co jest w państwie demokratycznym niebywałą prowokacją – obecnego premiera najgorszym szefem rządu po 1989. Na domiar złego Hołownia już się z Nawrockiem spotkał, choć nie miał takiego obowiązku. Mógł sprawy techniczne omówić przez pośrednika. Wybrał opcję polityczną: kto wie, co jeszcze było tematem spotkania?

Reakcja Tuska na donos Hołowni jest jak skarcenie złośliwego Dyzia Rozrabiaki: uwaga, niepoważne słowa mogą mieć w polityce poważne konsekwencje. A przecież sam mówi, że rząd czeka poważna próba i apeluje do koalicjantów, by się nie dali podzielić i żeby zachowali się przyzwoicie. Nocne wyprawy Hołowni na konsultacje z zaprzysięgłymi wrogami Tuska nie są zachowaniem przyzwoitym. Hołownia usiłuje nadać im charakter zawodowy, wynikający z jego marszałkowania, ale to przykrywka kryjąca jego ambicje polityczne, rosnące proporcjonalnie do porażek jego ugrupowania.

Konfirmacja Nawrockiego pogorszy stan państwa i prawa w naszym kraju. Lech Wałęsa już zapowedział, że nie weźmie w niej udziału. Jakżeby miał brać w niej udział, gdy elekt dobrał sobie do współpracy gorliwego lustratora Wałęsy i Tuska? Hołownia jest problemem dla Tuska i koalicji demokratycznej. Premier to wie, lecz jego zadaniem jest utrzymanie koalicji do końca kadencji. To jest niemożliwe bez udziału w niej ludzi Hołowni. Jest jeszcze coś więcej: odpowiedzialność za państwo. Tusk wie, że prawica gotowa jest do ,,kryterium ulicznego”. Dlatego wraz z liderami koalicji nie eskaluje sprawy przeliczenia głosów, ani oczywistych przypadków nielojalności Hołowni.

Marszałek wykorzystuje to w swojej ciuciubabce . Nadal wierzy w fałszywą mantrę o ,,duopolu” i marzy o odbudowie swojej pozycji kosztem osłabiania koalicji. Polska 2050 głosowała z prawicową opozycją przeciwko koalicji, co jest rzeczą niebywałą w funkcjonalnej demokracji. Nie kryje, że może zagłosować z PiS i mentzenowcami ponownie. Tusk oczywiście może się w końcu wkurzyć. Nie dał na razie i dalej nie musi dawać Polsce 2050 bonusu wicepremierowskiego. Na razie na to nie zasłużyła.

Ale w politycznej hierarchii ważności utrzymanie koalicji jest wyżej, niż klapsy dla ludzi Hołowni. Jedynym sensownym zachowaniem w obecnej, bardzo trudnej sytuacji, jest w koalicji wzmocnienie fundamentalnego, prodemokratycznego i praworządnościowego konsensu. Kto go zburzy i ułatwi powrót do władzy prawicy, zapamiętany zostanie wspólnie z Kaczyńskim i Dudą jako grabarz demokracji konstytucyjnej w Polsce.

Dziś rośnie rozczarowanie nią, nie tylko u nas. Rośnie obojętność, dezorientacja, poparcie dla antydemokratów, nacjonalistów, faszystów. Częściowo spontanicznie, głównie z powodów materialnych – stopa życiowa nie podnosi się, a w subiektywnym odczuciu żyje się nawet gorzej, choć w Polsce np. sytuacja ekonomiczna jest obiecująca – lecz także wskutek zmasowanej propagandy antydemokratycznej prawicy, częściowo inspirowanej z Rosji, głównego wroga UE i liberalizmu w Europie.

Powstaje anomia, upadek respektu dla prawa i autorytetów, chaos informacyjny wytwarzany w Internecie, poczucie rozpadu, które uzasadnia przemoc i ignorowanie prawomocnych wyroków sądowych, bo skoro może je ignorować np. prezydent Trump, to czemu nie każdy obywatel. I tak naiwni, cyniczni, sfrustrowani, fanatyczni wyborcy torują drogę do władzy demagogom. Gdy poczują skutki ich rządów w kieszeni i na plecach, przychodzi otrzeźwienie. Ale wymiana ekipy rządzącej jest już niemożliwa, bo wybory ,,żelaznej ręce” są już niepotrzebne.

Reklama