Falstart

Podczas części otwartej rady gabinetowej Karol Nawrocki ciągle przeglądał papiery, robił notatki, zerkał w stronę doradców. Premier Tusk mówił z głowy. Obaj ironizowali, lecz Nawrocki przyciężko. Żenująca była prośba Nawrockiego, aby ministrowie się przedstawiali przed zabraniem głosu. Są dużo bardziej rozpoznawalni niż jego współpracownicy. Prezydent nieznający składu rady ministrów się kompromituje i nie powinien zwoływać Rady Gabinetowej.

Pomysł ze zwołaniem rady był taki: pokazać Polakom, że Karol Nawrocki jest nadpremierem. Nie tylko pełni obowiązki głowy państwa, ale też każe się spowiadać ministrom Donalda Tuska i samemu szefowi rządu z realizacji obietnic wyborczych i efektów ich rządzenia. Pomysł nie wypalił, bo organizatorzy – działający wciąż w trybie sztabu wyborczego Nawrockiego – nie wzięli pod uwagę, że dają Tuskowi świetną okazję, aby wykorzystał część otwartą spotkania do zaprezentowania osiągnięć jego rządu w sprawach bezpieczeństwa, budżetu państwa, inwestycji strategicznych i rolnictwa.

W ten sposób Tusk zablokował nóż wymierzony w niego i jego rząd. Polityczna hucpa została obnażona: rady gabinetowe w takiej formule są potrzebne pisowskiemu sztabowi Nawrockiego, ale nie państwu polskiemu.

Poprzednik Nawrockiego, prezydent „A to ja” Duda, zwołał w ciągu dziesięciu lat urzędowania pięć takich rad. Tylko jedną już po wyborach parlamentarnych w 2023 r., wcześniejsze z rządami pisowskimi. Rada gabinetowa zwoływana w sytuacji, gdy prezydent nie tylko wywodzi się z innego niż rząd obozu politycznego, ale uważa szefa tego rządu za zło wcielone, nieuchronnie staje się narzędziem walki politycznej. Tą drogą poszedł „duży Pałac” i sam strzelił sobie gola samobója. Tusk i rząd nie dali się sprowokować ani nabrać. Intencje Nawrockiego i jego otoczenia zostały przejrzane. Tusk wyszedł z tarczą.

Wszystkie tematy, o których była mowa w zagajeniu Nawrockiego, są mu – zakładam – dobrze znane, bo dyskusja o nich toczy się 24/7 w mediach i debacie publicznej. Rząd nad nimi pracuje, nie zdarzyło się nic wyjątkowego, aby odrywać ministrów od roboty. Nie wybuchła nowa pandemia, Ukraina się broni (choć weto Nawrockiego może jej zaszkodzić), gospodarka rośnie, inflacja i bezrobocie spadają, Tusk zapewnia, że kontroluje finanse państwa, i przypomina, że popsuły je dramatycznie rządy pisowskie.

A skoro tak, to zwołanie „gabinetówki” jest tylko antagonizującym posunięciem politycznym, a nie szczerym wyrazem troski Nawrockiego o stan finansów czy bezpieczeństwa państwa. W tych sprawach wystarczy wymiana informacji i niepozorowana współpraca między oboma „pałacami”. Ale to nie wydaje się dziś interesować ekipy Nawrockiego. Im chodzi o zniszczenie Tuska i KO pod każdym pretekstem i z każdego powodu.

Skutki tej fiksacji są opłakane. Państwo polskie wstrząsane konfliktem między prezydentem a premierem i ich obozami politycznymi słabnie wewnętrznie i międzynarodowo.

Ustawki takie, jak rada środowa – mam na myśli część jawną – i to z udziałem w większości nieznanych doradców posadzonych naprzeciwko ministrów Tuska, tak jakby byli jakimś gabinetem cieni, rządem alternatywnym, antycznym chórem w greckiej tragedii, to przede wszystkim teatr polityczny, ale raczej z gatunku tych „spalonych”.

Prawdziwym testem, czy współpraca na linii Nawrocki-Tusk-Sikorski jest możliwa i daje coś Polsce, będzie oczywiście wizyta Nawrockiego u Trumpa. Niestety, wiele się nie spodziewam. A dwie polityki zagraniczne to klincz spychający nas do drugiej ligi. Wśród doradców Nawrockiego zobaczyliśmy w środę Saryusz-Wolskiego, onegdaj w PO i prounijnego, dziś tuskożercę i eurofoba. Oby jak najmniej takich „gabinetówek”.

Droga do wyjścia z tego szalenie niebezpiecznego dla państwa i nas wszystkich konfliktu wciąż istnieje: jest nią poszanowanie przez wszystkie jego strony konstytucyjnych zasad demokratycznego państwa prawa. Ale prawica pisowska wraz ze skrajną nie chce takiego państwa. Po orwellowsku odwołuje się do niego dzisiaj, aby atakować rząd Tuska. Gdy była u władzy, bezwstydnie łamała jego zasady opisane w konstytucji. Nawrocki chce ją zastąpić swoją konstytucją, żeby mieć pełną swobodę niszczenia obecnej.

Reklama