Nie bądź taki szybki Bill, Nałroki

Karol Nawrocki (a.k. a Nałroki, Batyr) chce nas uszczęśliwić nową konstytucją. Osobiście dziękuję, mnie obecna wystarcza, byle była przestrzegana przez rządzących. Co z nią wyprawiał poprzednik Nawrockiego oraz pisowscy premierzy, nie trzeba przypominać. Od złamania konstytucji w sprawie zaprzysiężenia sędziów Trybunału Konstytucyjnego zaczęła się trwająca do dziś odsłona wojny polsko-polskiej – zwolenników i obrońców demokracji konstytucyjnej z autorytarystami, niszczącymi trójpodział władz, czyli fundament demokracji parlamentarnej.

Kto myśli, że to go nie dotyczy, bo to tylko wojenki klasy politycznej, a obywatele żyją czym innym, ten zrozumie swój błąd, jeśli nowa konstytucja stanie się faktem. Na razie nie ma mowy, aby otoczenie Nawrockiego, nawet ze wsparciem znacznej części PiS i skrajnej prawicy, przeprowadziło tę operację zmiany ustroju nawet po powrocie Kaczyńskiego do władzy.

Przegrana Koalicji Obywatelskiej nie będzie tak dramatyczna, jak marzą o tym w dużym Pałacu i na Nowogrodzkiej. Podstawą polityczną obecnego układu sił jest nadal mniej więcej wyrównane poparcie wyborcze dla obozu Tuska i obozu Kaczyńskiego. Próby zburzenia tego „dupolu” – przez Mentzena, Zandberga i Hołownię – są w sondażach odrzucane, bo tylko te dwa ugrupowania, Tuska i Kaczyńskiego, wciąż cieszą zaufaniem swych „żelaznych” elektoratów. W Sejmie po wyborach za dwa lat prawica pisowska, skrajna i jawnie faszystowska nie będzie miała większości pozwalającej uchwalić nową konstytucję. Tak to dziś wygląda i naturalnie nie jest dogmatem.

Mimo to otoczenie Nawrockiego, które kontynuuje operację wizerunkową „szybki Bill Nałroki”, jest – jak się zdaje – dobrej myśli. „Nałroki” zapowiada rychłe powołanie rady do spraw nowej konstytucji przy swoim Pałacu. Nazwisk członków ani tez generalnych na razie nie znamy.

Ale przede wszystkim nie znamy odpowiedzi na najważniejsze pytanie: a po co Polsce nowa konstytucja? Kto jej potrzebuje poza nową elitą prawicową na czele z Nawrockim? Teoretycznie może urzędować dziesięć lat, więc dla niego uchwalenie nowej konstytucji w 2030 r. to marzenie, bo przecież ich celem jest ustrój prezydencki stworzony pod Nawrockiego. Żeby rządził dekretami, a parlament mu nie przeszkadzał.

Taki to mają plan dla „Nałrokiego”, ale co miałaby z tego Polska? Czemu 10 mln Polaków głosujących na Trzaskowskiego miałoby chcieć jakiejś nowej konstytucji kwietniowej ograniczającej uprawnienia parlamentu i rządu? Nawrocki w swej bezkresnej arogancji mówi, że rada konstytucyjna jest potrzebna, by odbudować ze zniszczeń nasz ustrój konstytucyjny. Co za hucpa. Konstytucja to nie świstek papieru. Przystąpienie do prac nad nową powinno mieć dobrze uzasadniony powód i pluralistyczny charakter. Pojękiwania, że „stara” i „komusza”, nie wystarczą.

Ale czego innego w polityce polskiej można się dziś spodziewać po wierchuszce i młodszym pokoleniu na prawicy, obojętne w jakim wydaniu? „Mierzą siły na zamiary” w propagandzie, w polityce realnej są żałosnymi podróbkami Trumpa, ich boga, któremu codziennie biją pokłony. Nie umiałbym wymienić jednego nazwiska z ekipy Andrzeja „To ja!” Dudy, które wzbudziłoby we mnie zainteresowanie, może z wyjątkiem mjr. Siewiery. Ani jednego nazwiska z rządów Szydło czy Morawieckiego, może z wyjątkiem Czaputowicza. W porównaniu z ekipami Komorowskiego czy Kwaśniewskiego, nawet w porównaniu z pierwszym rządem Kaczyńskiego, tym z Radosławem Sikorskim, to jest przepaść.

A co dopiero na scenie zagranicznej! Czy do Nawrockiego dotarło, na czym polega polityka, gdy premier Meloni dała mu politycznego kosza w sprawie Mercosur? Albo, że Trump wstrzymał finansowanie kontyngentu amerykańskiego w Litwie, znacznie bardziej narażonej na agresję Putina. Ależ skąd, bo przecież na tym polega trumpizm: nie przyznawaj się nigdy do porażki, zawsze celebruj zwycięstwo. To działa z „ciemnym ludem” i mediami, ale kończy się zawsze tak samo: totalną kompromitacją.

Nałroki i jego ekipa to druga liga trumpizmu. Potrzebni Trumpowi do niszczenia integracji europejskiej i do wasalizacji państw buforowych w naszej części Europy, aby Trump nie musiał tam wysyłać więcej żołnierzy amerykańskich.

Gdyby ktoś w PiS rozumiał, że populizm ma krótkie nogi i jest karykaturą konserwatyzmu, wysłałby do Nawrockiego poradę: zmienia się nie dla samej zmiany i trąbienia o niej, ale dlatego, że zmiana jest naprawdę potrzebna całemu państwu i społeczeństwu, a nie tylko Nawrockiemu i Kaczyńskiemu, żeby mogli rządzić Polską do śmierci, jak Franco Hiszpanią czy Stalin Rosją.

Reklama